Pierwszy tydzień za mną. Na razie wszystko dla mnie jeszcze nowe, dopiero uczę się programów itd. Dostałam już obowiązki dziewczyny, którą zastępuję ale jeszcze nie bardzo wiem jak je ruszyć. Na szczęście siedzę w pokoju z dwoma fajnymi chłopaczkami, którzy pomagają i tłumaczą. Siedzę jeszcze z jedną babeczką ale raczej nie bardzo się do siebie odzywamy... nie żeby jakaś nieżyczliwość, chyba taka osobowość.
Od czerwca nie jem mięsa, myślałam, że będzie gorzej ale daję radę. Największy problem jest z ...kanapkami. Jakoś brakuje mi tam tej szynki. Myślę, że 2 tygodnie wytrzymam z palcem w... nosie i chyba wydłużę ten okres do miesiąca tak w ramach eksperymentu. W piątek po pracy miałam chwilę kryzysową bo zdecydowałam się zjeść na mieście (na wagę) i wiele nie myśląc nałożyłam naleśnika z farszem meksykańskim. Przestraszyłam się, że będzie z mięsem (jak już kupiłam) na szczęście okazał się jarski i dalej mogę bez wpadek kontynuować swoje postanowienie.
Dziś w ramach obiadu chcę zrobić coś ala falafele. Ala-bo niestety nie mam wszystkich przypraw za to dodam coś od siebie. Kiedyś już próbowałam robić-wówczas namaczałam suchą ciecierzycę dziś eksperymentuję z tą ze słoika. Tamte wyszły mi trochę twarde dlatego liczę, że te wyjdą takie jak powinny :)
Dziś w planach jeszcze spacer i słodki relaks. Należy mi się po ciężkim tygodniu i bardzo aktywnej sobocie. Wczoraj poogarnialiśmy dom, pojechaliśmy na cmentarz a potem zaliczyliśmy jeszcze 3 spotkania ze znajomymi. Dziś nie zrobię już NIC. A w piątek byłam pierwszy raz na masażu-dostałam bon upominkowy do salonu piękności jeszcze przed ślubem i w końcu go wykorzystałam. Było cudnie, każdemu polecam.
Buź!
kamci.a
10 czerwca 2018, 14:08miałąś bardzo intensywny dzień. Zasługujesz na wolne :)
createmyself
11 czerwca 2018, 19:55:)