Dopadło mnie zrezygnowanie...tak długo się staram, odmawiam sobie wiele rzeczy a waga albo stoi albo w górę. Bardzo zmieniłam swoje nawyki przez ostatnie miesiące a rezultatów jak nie było tak nie ma... Nigdy wcześniej tak nie było, zawsze fekety przychodziły dość szybko. Tak czy siak kończy mi się powoli Letrox, więc wizyta u lekarza będzie nieunikniona. Może to mi coś rozjaśni? Czytam o żywieniu przy niedoczynności, o wskazanych aktywnościach fizycznych i zastanawiam się czy ma to jakiś sens... No ale dziś taki szary bury dzień i może dlatego spadek formy psychicznej mnie dotknął.
Wczoraj posiłki wzorowe ale aktywności zabrakło. Dziś aktywności będzie więcej bo muszę się ruszyć z domu. Czekam tylko aż szwagier przyjedzie po klucze i na kuriera. Zamówiłam zestaw startowy z Semilaca i mam nadzieję, że nauczę się wkrótce robić pazury-tak na własny użytek.
Z planów na dziś jeszcze ogarnięcie pokoju i poprzeglądanie ofert pracy... wczoraj wysłałam "aż" 2 CV i w dodatku do miejsc, które nie są spełnieniem moich marzeń...ale, że wcześniej sparzyłam się na "wymarzonej" pracy tak więc może warto próbować czegoś nowego.
Ok, uciekam bo mało we mnie dziś entuzjazmu, mam nadzieję, że po porannej kawie mi przejdzie :)