Zakładając nowy pamiętnik miałam nadzieję, że wpisy będą pozytywne a ja będę mogła dokumentować swoją przemianę, publikować zdjęcia fajnych posiłków i porównania sylwetki...miało być pięknie, pozytywnie kolorowo, miałam być z siebie dumna, znaleźć radość i szczęście w małych codziennych sprawach...i wiecie co i wierzę, że jeszcze tak będzie ale póki co kolejny raz muszę się po prostu wypłakać, wyżalić... nie bardzo mam z kim pogadać w realnym świecie, większość bliskich mnie nie rozumie albo nie umie mi pomóc, części nie chcę nawet mówić jakie u mnie g*wno... w ogóle chyba można powiedzieć, że odcięłam się od ludzi...
Jak to jest, że w moim życiu od długiego czasu nie dzieje się nic dobrego? Nie spotkało mnie nic miłego, pozytywnego, totalnie NIC? Za to na każdym kroku spotyka mnie coś przykrego... od totalnych pierdół do całkiem poważnych problemów? Widzę jak bardzo jestem znerwicowana, jak zaczynam zachowywać się nieracjonalnie albo jak reaguje przesadnie do sytuacji... Szef, który ledwo mnie toleruje bo nie czytam w jego myślach a ja reaguję na niego wręcz alergicznie,robię się blada i przerażona, stłuczka, rozpadający się związek, brak kasy, problemy ze snem, ze zdrowiem, kompulsy, zniechęcenie przeplatające się z totalnym poddaniem się.
Nie chcę się rozpisywać o pracy ale bardzo żałuję, że w ogóle podpisałam tą umowę, w sumie teraz kwestia czasu albo zwolnią mnie albo sama się zwolnię. Nie mogę funkcjonować w takiej atmosferze, jestem ambitna, zawsze się bardzo starałam i byłam mniej lub bardziej doceniana (nawet ex szefu podpisał mi dobre referencje), a tu czuję się jak kozioł ofiarny na każdym kroku.
Przeniosłam się też na kilka dni do rodziców bo z moim L. już w ogóle nie umiemy się porozumieć, on nie rozumie tego co się ze mną dzieję, nie umie mnie wesprzeć a ja nie potrafię ostatnio spędzać z nim czasu,wolę zostać sama i zakopać się łóżku na cały weekend niż iść z nim do siostry, na strzelnicę, na spacer. Jestem nerwowa, ciągle na niego warczę a on zaczął się oddalać...z resztą ja też... już czasem nie próbuję nawet rozmawiać...
Mam wrażenie, że już nigdy nie będzie dobrze, że już tyle razy próbowałam się podnieść na wielu płaszczyznach i że za każdym razem kończy się wszystko porażką...
Bobolina
16 marca 2016, 21:22serio jest tak zle? chyba widzialam Twojego L. w fc24 niedawno;> Kochana, musisz zmienic otoczenie i zaczac myslec pozytywnie, doceniac male rzeczy! masz chlopaka, ktory Cie kocha, docen go! facet nie rozumie wszystkiego.. co do pracy to nie wiem kiedy Ci sie umowa konczy ale rzuc ja i zacznij szukac jakiejs normalnej! co do reszty to sie ulozy tylko zaakceptuj co teraz masz i jesli Ci z tym zle to staraj sie to stopniowo zmieniac. bedzie dobrze, cale zycie przed Toba, nie ma sie co zalamywac!;*
createmyself
17 marca 2016, 20:41Serio... brzuch mnie boli w pracy z nerwów, budzę się z lękami...z L. też nie jest wesoło...kiedyś kochał dziś już nie wiem czy nas coś jeszcze łączy... ale co do fc24 to pewnie on, bo czasem chodzi sam lub ze znajomymi z pracy, miałam się z nim kiedyś wybrać ale wiecznie nie mam na nic siły... wiem brzmię jak stara, znudzona życiem baba... i w sumie tak się czuję, więc dziękuję za słowa otuchy, masz dużo racji tylko jakoś nie umiem na razie dobrych rad wcielać w życie :( :*