Bardzo długo nie pisałam - ogrom pracy mnie przytłoczył a do tego doszła druga praca i wieele spotkań z przyjaciółmi. Już za ok. tydzień wracam ze Stanów i muszę przyznać, że udało mi się schudnąć, widzę to po ubraniach(niestety nie ma tu wagi). Nawet jeśli zobaczę te same cyferki na wadze to wiem, że to mięśnie a nie tłuszcz. Jem dość dobrze, bo około 1300/1400kcal dziennie ale co z tego, jeśli moja psychika jest w strzępach. Liczę KAŻDĄ zjadaną kalorię i nie zwracam tylko dlatego, że jestem zmęczona po pracach i zmuszam się, żeby nie myśleć o wymiotowaniu. Wczoraj dopadł mnie szał kupowania jedzenia, ale na szczęście wmawiałam sobie, że nie potrzebuję tego czy tamtego ciastka, że nic mi nie da zjedzenie tego batonika lub m&m'sów i kierowałam się w stronę owoców i dobrych(zdrowych) produktów. Bardzo źle się ze sobą czuję, nie patrzę w lustro bo wydaje mi się, że wszędzie wystaje mi tłuszcz co jest absolutnie niemożliwe, bo nie miałby się z czego odkładać. Jestem prawie pewna, że w tej chwili nie myślę już normalnie, że popadłam w anoreksję.. Co gorsza, na zewnątrz jestem szczęśliwą, towarzyską dziewczyną, wyglądam, jakbym cieszyła się życiem, a tak naprawdę wpadam coraz głębiej i nie wiem co zrobić, żeby nie zatracać się coraz bardziej. Jestem mistrzynią zachowywania pozorów.
Chciałabym zjeść coś nie licząc kalorii, albo chociaż bez wyrzutów sumienia, że przytyję.