Dziś trochę mnie przysypało papierami. Myślę, że tydzień minie mi pod znakiem pisaniny - muszę trochę potworzyć dokumentów, porzeźbić, powymyślać, pokombinować. Dziś nie biegałam, bo ... ehhh ... w ramach kolacji zjadłam michę kapusty kiszonej i czuję się ciężka jak bąk. Kapucha jest dla mnie zbyt ciężkostrawna. W brzuchu mi dudni jak w rurach starej kanalizacji (nie wiem czy wystarczająco obrazowo to ujęłam), ale nie przesadzę jak powiem, że burczenie zagłusza zmywarkę. Pozostało mi jeszcze pokręcić hula hoop i poćwiczyć więc odmeldowuję się i życzę miłym Paniom spokojnych snów ... lub jeśli ktoś woli - życzę snów pełnych akcji
ps. nie zważyłam się; postanowiłam dać sobie jeszcze tydzień i zważyć się dopiero w następny poniedziałek.
angelisia69
29 listopada 2016, 13:25ja tam kapuche caly czas zajadam,sensacji nie mam :P trzymam kciuki za owocne pomiary ;-)