Zawsze myślałam że będę szczęścliwą mężatką z parką dzieci u boku. Dzieci mam i to wspaniałe. Mąż mój książe z bajki, nie jest już księciem. Jest lokatorem z którym przyszło mi dzielić mieszkanie i łóżko. Nie pochodzę z zamożnej rodziny, wszystko co mam zawdzięczam wyłacznie swojej pracy. Przed ślubem żyliśmy razem ale każde z nas miało swój świat. Taki układ był zdrowy i nam pasował. Ślub- strasznie bałam się samotności. Nigdy nie miałam faceta "na poważne". Szybki związek, szybki sex, szybkie i bezbolesne rozstanie. Później pojawił się ON i zapragnęłam sukni, wesela. szczęścia. 10 miesięcy po ślubie pojawił się Pierworodny. Zamknieta w domu, sama z dzieckiem zmagałam się z depresją poporodową. JEGO nie było. Ciągłe wyjazdy służbowe, nadgodziny. A ja czekalam z zegarkiem w ręku patrząc na mijające minuty, godziny. Odżyłam gdy wrociłam do pracy. Niestety doszło mi tylko więcej obowiązków i przestałam mieć czas tylko dla siebie. Musiałam umawiać się z NIM na wyjście na fitness (żeby wrócił przed 19tą do domu i zajął się Młodym). Nie zapomnę jak czekałam ze spakowaną torbą na jego powrót a on nawet nie zadzwonił żeby uprzedzić mnie że nie da rady sie dzis wyrwać. Fitness poszedł w zapomnienie. Nie robilam ze soba nic. Tylko praca, dom, sen, praca, dom, sen. Nic dla siebie. Zakupy??- a kto zostanie z dzieckiem kiedy ja będę buszowała w przebieralni? Kolejna ciąża. On na kursie 300km od domu, wracał tylko na weekendy które i tak spędzaliśy poza domem u teściów. Z całą ciażą zmagałam się sama. Zero pomocyNikogo nie interesowałao że potrzebuję się przespać i padam. Musiałam zajmować się synem, prać, gotować, sprzątać. ON jak już był w domu, czytał gazety, książki, spał- bo zmęczony. Urodzila się Miśka. Gdyby nie niania która pomagała mi przy dzieciach, nie ogarnełabym wszystkiego. Po ciąży sporo przytyłam, zajadałam stres, samotność. A ON uciekał jeszcze dalej. Wróciłam do pracy. Niestety wydatki na nianię, jedzenie, dzieci, lekartwa i lekarzy (Pierworodny choruje od kiedy poszedł do przedszkola), sa onad moje siły. Ostatnią rzeczą jaką kupiłam sobie był rękawiczki zimowe. ON tylko wymaga, zebym się usmiechała i była zoną z obrazka. Tak samo jest z dziećmi. Kiedy sa grzeczne chętnie je ponosi. Rodzina jak z obrazka. Jest luty, za chwilę Młoda skonczy roczek. Od 3 miesięcy ze sobą nie sypiamy choć śpimy w jednym łóżku. Każdy ma swój świat tyle że JEGO jest beztroski. Nie wstaje w nocy do chorego dziecka, nie chodzi z nimi do lekarza, nie martwi się o sprzątanie, gotowanie i pełną lodówkę. Ciągle jednak krytykuje, że w łazience bałagan, że rzeczy jest za dużo, ze trzeba wywalić połowę zabawek bo dzieci mają ich za dużo.
Nie rozmawiamy, fukamy na siebie.
ON teraz zmienia pracę. Siedzedzi w domu całymi dniami. MImo tego lecę co sil z pracy, zeby zrobic obiad. Kiedy wchodzę zziajana z torbami zakupów, dostaję dzieci i pytanie co na obiad? Nie potrafimy być przy sobie mili. Ostatni raz wyszliśmy razem (tylko we dwoje) ponad 3 lata temu. Nie pamiętam kiedy mnie przytulił, kiedy pocałował.
Szkoda mi dzieciaków. Wyżywam się na nich. Krzyczę bez powodu. Później przychodzi poczucie winy. NIE OGARNIAM. TO chyba już koniec
maga21
6 czerwca 2014, 16:31dlaczego sie z nim nie rozwiedziesz?
ciezkacukierniczka
19 lutego 2014, 11:34Wczoraj przypomniałam, że w czwartek musi odebrać Pierowrodnego z przedszkola bo ja mam umówioną wizytę u ginekologa i nie dam rady go odebrać. Z wielkim obrażeniem w głosie stwierdził że coś czesto mam do załatwienia jakieś ważne rzeczy po pracy. Nic na to ie poradzę że ostatnio zostawałam godzinę dłużej w pracy. Mamy budżetowanie więc to chyba norma że trzeba trochę nad tym posiedzieć. Ja go nie roliczałam z nadgodzin które spędzał w pracy.... Mówię, że chcę się umówić do fryzjera- mam pod blokiem i kiedy mu pasuje żeby nie było że czegoś nie uzgodniliśmy. Poza tym idzie wiosna a ja ostatni raz podcinałam włosy rok temu. Trzeba wyglądac jak człowiek. I co??? Wyszło na to że najlepiej byloby gdybym zrobiła to w godzinach pracy lub wzieła urlop bo on ZNÓW musi zająć się dziećmi. Na zakupy też mogę iść, zeby sobie kupić jakiś ciuch ale nie po pracy, bo tu wszyscy na mnie czekają. Pytanie kiedy???? Ktoś zna sposób na bycie w różnych miejscach jednocześnie "bez amfetaminy"???
niezapominajka33
18 lutego 2014, 14:43ON musi dorosnąć, małżeństwo to nie tylko Mąż - pan i władca i reszta ... Wy tworzycie Rodzinę, macie wspaniałe dzieci, nie daj się, walcz. .... Trzymam kciuki
ciezkacukierniczka
18 lutego 2014, 13:24Przepraszam za mój ton w powyższym tekście. Nie jestem męczennicą. Tak jak napisałam Uleczka28- widziały galy co brały, To nie jest tak, ze to ja jestem ta biedną. Jestem zadowolona z pracy, stoję własnie przed możliwością dalszego rozwoju w mojej firmie. Dzieci są zadbane. Kocham je bardzo i mimo tego że nie przepadam za dziećmi- nie wypbrażam sobie życie bez moich maluchów. Wiecie, najgorsze jest przestawienie się z roli- perfekcyjna Pani Domu i przyznanie się do tego ze sobie z czyms nie radzimy. Nigdy nie przyznałam sie ze nie mam racji i też jestem egoistką taką jak On. Tyle że ja jestem odpowiedzialna za dwie małe istoty. Sami wiecie że macierzyństwo to nie tylko uśmiechnięte, szczebiocące maluszki. To ciężka praca. Muszę znaleść plan na siebie. Jestem za młoda na takie życie. Dominik, rozmowy już były. Dowiedziałam się z nich że nie mam najgorzej bo mam pralkę, nianię itd. A to że nie pamieta o rocznicy, urodzinach czy dniu kobiet- to jest wina tego że za dużo ma na głowie. Poza tym, zostałam uświadomniona, że Dzień Kobiet to komunistyczne święto, urodzin w moim wieku (30l) już sie nie obchodzi a imieniny powinny być po urodzinach a nie przed.
Koncowa
18 lutego 2014, 13:01po co "lecisz co sił z pracy żeby zrobić obiad"? możesz iść w tym czasie na fitness skoro siedzi w domu. On nie jest Twoim władcą, a Ty jego własnością. Dużo rzeczy, które mogłabyś sama naprawić i zmienić, zawierzasz jemu.... Dlaczego on miałby Ci ułatwić życie, skoro jemu jest wygodnie? Zadbaj o siebie psychicznie i fizycznie, rozpieszczaj się.... Czemu sobie kupiłaś ostatnio rękawiczki na zimę, a nic więcej? Nie wierzę, że Ci zabrania. Sama stawiasz się w sytuacji przegranej, na gorszej pozycji i wtedy można narzekać. Postanów sobie, że zmieniasz swoje życie, z nim lub bez niego, ale zacznij wreszcie żyć dla siebie, bo 80% tekstu jest o NIM, nie o Tobie. Pozdrawiam Cię ciepło... Otrząśnij się i żyj
niezapominajka33
18 lutego 2014, 12:53Jakbym siebie widziała parę lat temu ... tylko, ze mam 3 pociechy (reszta na priv)
Uleczka28
18 lutego 2014, 12:53Dziewczyno idźcie na terapie a nie zaraz przekreślasz całe małżeństwo, moja babcia mówiła zawsze" widziały gały co brały" więc skoro zdecydowałaś się na małżeństwo to wiedziałaś co robisz, nikt Cię do ołtarza na smyczy nie prowadził, sama dokonałaś wyboru.
dominik (pracownik Vitalia.pl)
18 lutego 2014, 12:52A mówiłaś mu to wszystko? Ale bez krzyków, tylko spokojna rozmowa i przedstawienie całego obrazu? Faceci czasami myślą, że skoro druga połówka jakiegoś tematu nie podniesie (np. pomocy w obowiązkach), to wszystko jest ok. A nie jest, tyle, że nam to trzeba mówić prosto z mostu. Druga opcja, to warto spróbować podzielić konkretne obowiązki. Wypisz na kartce wszystko co jest w domu, pokaż ile Ty robisz, ile on. I niech sam KONKRETNIE się zaangażuje. Ja też z żoną często się sprzeczałem w kwestii obowiązków domowych. Tyle, że ona do mnie mówiła PO wykonaniu jakieś czynności "jestem zmęczona". Ja myślałem, że po prostu się żali. A ona defacto chciała, abym przejął jakieś obowiązki. Z tym, że tego nie mówiła! Po podziale i moim zaangażowaniu (chociaż było nieporównywalnie większe niż Twój mąż) relacje polepszyły się.
ODpaczkaDOokruszka
18 lutego 2014, 12:51to co napisałaś jest bardzo przykre i mam wrażenie, że niestety dotyka to co raz więcej par... najczęstszym powodem jest jednak brak rozmowy.. czy próbowalaś z NIM rozmawiać? tak od serca, szczerze, powiedzieć co Cię boli, czego potrzebujesz? tak, jak napisałaś- są dzieci. To właśnie ze względu na nie nie można sobie już pozwolić na "szybkie bezbolesne rozstanie", jak to mialo miejsce zanim poznalaś męża.. teraz jesteście rodziną, a o rodzinę trzeba walczyc, pokonywac wspólnie wszelkie trudności, nie poddawać się...- i o tym też powinnaś powiedzieć, a raczej przypomnieć mężowi. Trzymam kciuki
magdat78
18 lutego 2014, 12:49a moze zastanowcie sie nad terapia?