I tak oto mam za sobą pierwszy dzień dbania o siebie :)
słodyczy brak, popjam sobie herbatrkę imbirową, a dzień zaczynam od kubka zielonej herbaty. Nie jest to żadna rewolucja od dawna już tak dzień zaczynam.
Pobudka o 6:00 i zielona herbata potem w ciągu godziny od przebudzenia platki, zmieszane własnoręcznie i na surowo ( tak zwane trociny) różnego rodzaju platki zbożowe, otręby, rodzynki, żurawina, siemię lniane, słonecznik, sezam, garść orzechów, łyżka miodu i do tego jogurt naturalny....okropne paskudztwo, ale można się przyzwyczaić.
Jednak, aby się nie zniechęcić takie pierwsze śniadanie będę konsumować od poniedziałku do piątku, a w weekendy pozwolę sobie na jakieś bardziej ludzkie jadło ;)
W pracy wspomniane wczoraj chrupkie pieczywo z konfiturą ( bo miało być bez rewolucji, więc nie mogę spożywać jedynie listków sałaty) i do tego jakaś herbata ....może z trawą cytrynową
potem mleko z kawą ( bo mleka jest pół kubka) a w międzyczasie jabłko i kalarepka....mmmm pychota
następnie czas na obiad....resztki z wczoraj ...mięsko podsmażone na oliwie z warzywami (wrzuciłam co miałam w lodówce) a do tego brokuły z sosikiem śmietanowo serowym i pół papryki i surówka z czerwonej kapusty.
natomiast obecnie dopijam herbatę imbirową i myślę nad moją motywacją.
Na prawdę biorę się za siebie. Wczoraj spotkałam się z moją "motywacją" i nieco "poćwiczyliśmy" i zaś kilka kalorii w dół. a dziś humorek mam wyśmienity i czuję się baaardzo zmotywowana.
i w dodatku, jako, że jutro jest sobota i do tego pierwszy, może wstanę rano i zrobię szybki energiczny spacer? No bo przecież jeszcze nie upadłam na głowę i nie będę biegać w 0 stopni w sobotę o 6 rano ;P
Dziś wieczorem natomiast zadnego podjadania jakaś zdrowa kolacja, może zupka dyniowa mniam...pomyślę. Będę mieć mało czasu bo wracam z dzieckiem z basenu koło 19 więc w sumie na gotowanie czasu nie będzie ale na pewno coś wymyślę.
I taka oto konkluzja mi się nasunęła, że w domu zawsze powinnam mieć coś ugotowanego bo wracam późno zmęczona i ostatnia rzecz na jaką mam ochotę to stanie przy garach......
Ale żeby nie było tak kolorowo, to powiem, że już dziś rano miałam chwile słabości i na śniadanie do konfitury chciałam zakupić rogalika maślanego, ale akurat się piekly i dostepne miały być dopiero za 15 minut tak więc pozostałam przy pierwotnym planie i skonsumowałam wspomniane pieczywo chrupkie.
Jeden zero dla mnie ;)
A teraz napiszę coś co wzbudzi zgrozę o wszystkich prawie
mam ogromny zapal np. do wyzwania na pośladki, bo przecież nie mogę mieć pupy gorszej niż żona mojej "motywacji" ;)
Jak to mówią ...każdy powód jest dobry .
Życzę przyjemnego helloween ;P