Waga na dzis: 74,7kg.
No coz, przynajmniej nie widze juz 75kg, chociaz mam wrazenie, ze jutro pokaze sie znowu...
W czwartek lece do Tunezji, to bedzie raczej moj ostatni urlop w tym roku... i przez nastepny rok chyba... Nie wiem czy z malym dzieckiem sie gdzies wybiore!
Zaniedbuje cwiczenia, po prostu mi sie nie chce, mam 1000 innych rzeczy do zrobienia - tylko by nie cwiczyc. W sobote bylam w gorach, przeszlam 11 km, dzisiaj chcialam rowniez isc na bardzo dlugi spacer, ale zaczelo padac i w koncu nigdzie nie poszlam...
Brzuch rosnie, ale w sumie to nie jestem strasznie gruba, przynajmniej jakos jeszcze tego nie widze... Jak stane prosto przed lustrem to mam pieknie zarysowana talie, brzucha wcale nie widac... Dopiero jak stane z boku to brzuch gigant! Wiec chyba nie wszystko robie zle, trzymam sie w normie.
Jadlospis:
S: 2 kromki pumperniklu, maslo, 1/3 kubka serka wiejskiego. ogorek zielony 10:30
O: 2 miski zupy ogorkowej (byla po prostu przepyszna!!! dawno nie mialam, dlatego pewnie mi tak smakowala - na jutro jeszcze zostalo), troche miesa z kurczaka z zupy 13:30
P: banan, garsc rodzynek 17:00
K: piers z kurczaka z sosem jamajskim (przepis Jamie Oliver, pysznosci!!), ryz, sos jogurtowy 19:30
Slodycze:
- lod magnum maly
- pudding czekoladowy ze smietana
Czyli stanowczo za duzo!!!
Odezwe sie jak wroce z Tunezji, nie wiem czy tam bedzie dostep do internetu...
I mam nadzieje, ze nie przytyje za duzo...
Buziaki