Było by cudownie ,a do tego praca paliła by mi się w rękach .A tu jak zwykle ...
Dzień miał być miły i spokojny .Miałam odebrać małego wcześniej ze żłobka,ugotować obiad mężowi ,a przede wszystkim samej sobie .Wszak regularne jedzenie to ponoć podstawa ....
Jeszcze 30 min ... i mój obiad będzie gotowy
No cóż najwyżej odpalę Chodakowską przed snem
Z tymi ćwiczeniami też u mnie ciężko.Zaliczyłam aż całe dwa dni i koniec .
Ale z drugiej strony kiedy?
Wracam z pracy ,jadę po Jaśka .
Wpadam do domu,daje małemu mleko i biorę się za gary i sprzątanie .
Kończę sprzątać jest 22,mój mąż właśnie skończył prace i wraca do domu ,więc najwyższa pora zacząć szykować mu jedzenie .
Paweł wraca,dostaje obiado - kolacje pod nos,idę się kąpać bo to już północ .
Kładę się 00.30 a 5.15 dzwoni cholerny budzik i dzień zaczyna się na nowo .
Na szczęście mam Vitalie ,która dba o to abym każdy dzień zaczęła z jajem ,dlatego już piąty dzień z rzędu mam jajecznice na śniadanie
Jak bum cyk jajo ,jeszcze dzień i zacznę gdakać ,a po dwóch znosić jajka (a mogłam zacząć przed Wielkanocą )
Więc komu,komu bo idę do domu
Miłego wieczoru panie i panowie
Uciekam oddawać się dalej ,zajęciom kury domowej