nie pisałam kilka dni, bo w weekend wyjechaliśmy, a wczoraj dzień zabiegany , bo bylismy najpierw na zakupach, potem na szczepieniu z maluszkiem, a po szczepieniu to wiadomo jakie jest dziecko marudne i nic nie mogłam zrobić.Dziś nadal jest marudny, ma też gorączkę 37,8, poczekam jeszcze do popołudnia, jak nie przejdzie, to będę dzwonić do lekarza...
Waga:
niedziela-brak pomiaru(w Warszawie)
poniedziałek-78,5 :)))
wtorek-78,6
czyli super, a muszę tu się przyznać, że po raz pierwszy od rozpoczęcia mojej diety zgrzeszyłam.W sobotę w Ikei wypiłam 2 kubeczki gorącej czekolady, a w niedzielę mc flurry w Mc Donalds i kilka frytek.Na usprawiedliwienie dodam, że zrobiłam to dlatego, że rozciągnęły mi się przerwy między posiłkmi i byłam już bardzo głodna, a nie miałam swojego jedzonka pod ręką.Choć to nie końc prawda, bo zamiast lodów miogłam przecież zamówić sałatkę?No ale przedstawiam tu prawdę i było jak było.Myślałam, że waga to pokaże po powrocie do domu, ale widać uszło mi to na sucho.
Od wczoraj dietkuję już bardzo przykłądnie i jest ok, byle do przodu!!!!
anulkako
21 lutego 2012, 10:45Potraktuj to jako nagrodę za osiaganie kolejnych kroków milowych (tym bardziej, że nie odbiło to się na wadze). Powodzenia w dalszym odchudzaniu bez grzechów... kulinarnych oczywiście ;-)
zdenka83
21 lutego 2012, 10:29żeby mi to było ostatni raz ;) !!! mi też się sypią właśnie pory posiłków... jak nie ma jakiegoś większego "ustawiacza dnia" jak na przykład stała praca, to trudno to wszystko opanować. trzymaj się ciepło!