Nie wiedzieć czemu gdy jestem na poście w ogóle nie ciągnie mnie do niezdrowego jedzenia. A jak nie jestem na poście, to nagle mam ochotę na wszystkie możliwe słodycze świata.
Natknęłam się dziś na kilka książek o diecie roślinnej - jak będę miała więcej czasu, to na pewno sięgnę po Campbella i Fuhrmanna. Brzmią ciekawie, a i może uda się z tego ułożyć jakąś zdrową, pełnowartościową dietę w stylu postu Dąbrowskiej.
Menu na dziś (coś jeszcze zjem na pewno):
- grapefruit + sok marchewkowy
- zupa pomidorowa x2
- surówka: kapusta kiszona, jabłko, marchewka
- zielone, chrupiące rollsy: sałata lodowa z papryką, kiełkami i szpinakiem zawinięta w liście kapusty pekińskiej
kawonanit
6 czerwca 2017, 10:54Nigdy mi nie wyszła żadna przypominajka po Dąbrowskiej :( ani ta tygodniowa, ani dwa dni w tygodniu... Nie wiem dlaczego, było to nie do przeskoczenia :/ Dlatego podziwiam i gratuluję samozaparcia :)
NaDukanie
5 czerwca 2017, 16:59Mam podobnie. Z tym ze u mnie przy wlaczaniu innych pokarmow po poscie skacze zwyczajnie cukier a w zasadzie insulina. Warto o tym poczytac jak wazna w orgnizmie jest insulina i co sie z nami dzieje przy jej nadmiarze. Super ci idzie :)
cayenette
5 czerwca 2017, 17:14Poczytam, dziękuję :)