Jak napisałam w tytule - należą Wam się wyjaśnienia dlaczego tak zaniedbałam Vitalię. Może niektórzy z Was pamiętają jak w zeszłym tygodniu pisałam o bardzo stresującej sprawie, przez którą nie miałam głowy do zajmowania się dietą... Ta sprawa to pozew sądowy. Tauron pozwał mojego chłopaka o spłatę długu. Problem w tym, że pozew pisał kompletny idiota, który nie potrafi rozróżnić osoby, do której należy licznik od osoby, która machnęła podpis na protokole kontroli technicznej (w rubryce "osoba obecna przy kontroli"), bo akurat rodziców nie było w domu a on się napatoczył. Tauron w swej nieskończonej głupocie stwierdził, że to wystarczający powód, żeby pozwać mojego chłopaka. I oczywiście na nas spadł ciężar udowadniania, że prawnik Tauronu jest upośledzony umysłowo i nie potrafi czytać ze zrozumieniem, którą to umiejętność oboje nabyliśmy w wieku 5 lat. Wysłaliśmy im nawet umowę na sprzedaż energii elektrycznej, na ktorej widnieje podpis jego mamy, ale wciąż nie docierało.
Dygresja: rodzice mojego chłopaka nigdy nie przejmowali się zbytnio rachunkami, mój chłopak już niejeden dług za nich spałacił, bo na przykład nieopatrznie zgodził się wziąć na siebie raty, które oni mieli płacić. Odkąd zamieszkaliśmy razem nie rozmawia ze swoimi rodzicami i nie mogę go za to winić. Nie mogę się temu nawet dziwić.
Sprawa trwała kilka miesięcy. Pracując w sekretariacie wysyłałam czasem pisma sądowe, więc wiem mniej więcej jak powinny wyglądać, ale prawnikiem nie jestem, więc te sprzeciwy, które tworzyłam były na granicy poprawności, nie miałam też pojęcia jakich użyć argumentów. Mój chopak pisma sądowego w życiu nie widział na oczy, więc nie miał jak pomóc. A jak się ledwie wiąże koniec z końcem to o prawniku można pomarzyć. Kwota do spłaty była taka, że żadne z nas nawet połowy tego nigdy w rękach nie miało. Jedno pismo, drugie pismo, rozprawa odwołana bo sędzia chory - a my czekamy. W końcu w zeszłą środę odbyła się rozprawa trwająca jakieś 5 minut i powiedziano nam, że w piątek zostanie ogłoszony wyrok. No i dwa dni temu kamienie nam spadły z serc, bo sędzia zgodził się, że w Tauronie pracują ciule skończone, które w dodatku poniosą koszty postępowania. A więc zwycięstwo, które właściwie od początku było oczywiste. Ale co się nadenerwowaliśmy to nasze.
W każdym razie nerwy mam po tej sprawie w strzępach i muszę się zająć przede wszystkim nimi. Zważyłam się dziś rano - waga pokazała 61,9 kg, więc jest bardzo dobrze. Przesunę pasek na taką wartość i wrócę do co czwartkowego ważenia. Wróciłam też do liczenia kalorii, bo mam nadzieję, że to jakoś zajmie mój umysł, ale na razie nie będę się zmuszać do treningów, jeśli nie będę czuła na nie ochoty. I myślę, że początkowo zostanę przy relaksacyjnej jodze. Myślę, że niedługo odzyskam równowagę, ale póki co zamierzam z pełną premedytacją cackać się sama ze sobą jak z porcelanową laleczką, bo mi się po tym wszystkim należy, kurcze blade. Co do kalorii jeszcze to przemyślałam kwestię mojego limitu. Dzięki opasce monitorującej wiem, że moje PPM wynosi 1424 kcal na chwilę obecną, dlatego celowanie w przedział 1400-1550 kcal dziennie nie wydaje mi się właściwe. Spróuję zwiększyć kaloryczność posiłków do 1500-1600 kcal i zobaczymy jak to będzie.
Tyle na dziś, wrócę jutro z pełnym menu z dnia dzisiejszego i nadrobię zaległości w waszych pamiętnikach. Trzymacie się ciepło, kochane!
Novacaine91
5 listopada 2017, 15:23Ależ mnie wkurza taka czyjaś niekompetencja! :( Dobrze, że się wszystko skończyło pomyślnie, ale niepotrzebnie tyle nerwów przez jakiegoś kretyna... a niestety coraz więcej takich ameb umysłowych :( Jak lubisz ziołowe herbatki to polecam różne kombinacje z melisą, dobrze koją nerwy, a połączenie tego z jogą to duet niemal idealny :)
Tetris
3 listopada 2017, 16:48Ale prawda jest taka, że prawo, które pozwala na coś takiego, jest totalnie upośledzone. Ale fajnie, że już wszystko się poukładało!;)
Tetris
3 listopada 2017, 16:49A no i toast za sukces masz załatwiony;)
theSnorkMaiden
31 października 2017, 07:34O matko...czesto jest tak ze z rodzina to tylko na zdjeciach sie dobrze wychodzi a w zyciu to nie
wPatka
29 października 2017, 21:33Biedna :( Jejku smutne to. Na szczęście już po wszystkim szkoda tylko, że tak się odbiło na zdrowiu :( Ludzie czasem nie myślą co robią i jak to może źle wpłynąć na drugiego człowieka. Wypoczywaj kochana :) Mojej przyjaciółki rodzice wpadli w długi bo nie płacili za mieszkanie nie pracują, ale dostają rentę i pieniądze jakieś z opieki i przez rok nic jej nie mówili ona pełnoletnia, pracowała w tym czasie i dokładała się do rachunków, studiowała i cały dług (odsetki) na nią poszedł. I spłaca dług z narzeczonym i jeszcze pomaga rodzicom w utrzymaniu mieszkania bo ma młodszego brata i siostrę. Smutne to, a wystarczyło żeby rodzice powiedzieli, że potrzebują pomocy to by socjalne ze studiów im dawała na opłacenie mieszkania dodatkowo.
roogirl
29 października 2017, 19:57Dobrze, że wszystko się szczęśliwie skończyło. Mieliście szczęście, bo w sumie zawsze co sędzia to inna opinia i inny wyrok :)
KochamBrodacza
29 października 2017, 18:51Aż włos się na głowie jeży jak czytałam przez co przechodziliście. To musiał być okropny stres żyć w takiej niewiedzy co dalej. Dobrze, że wszystko miało jak najlepsze zakończenie. Masz rację daj sobie trochę wytchnienia od tego wszystkiego, a jak będziesz już na siłach wrócisz ze zdwojoną siłą :) Masz rację co do kcal, skoro wyszło tyle to jadłaś ledwo ponad PPM. Trzymaj się Kochana! :*