Trzeci dzień mojej pół-diety. Piszę "pół-diety", bo sporo mam w lodówce rzeczy niedietetycznych, które żal mi wyrzucić - moje postanowienie o rozpoczęciu odchudzania było dość spontaniczne. Dziś na obiad na przykład kaszanka. Z dietą nie ma to nic wspólnego, ale dzięki ograniczeniu jej ilości do 100g i pilnowaniu by nie nalać na patelnię więcej niż malutką łyżeczkę oleju, udało mi się zejść z kalorycznością obiadu do 310 kcal, co chyba jest wynikiem niezłym (jak na wsuwanie kaszanki). Jutro idziemy z moim mężczyzą na zakupy, więc zaopatrzę się w serki wiejskie, chude polędwiczki i tony mrożonych mieszanek warzywnych i moja dieta stanie się bardziej... dietetyczna :)
Wykorzystałam dzisiejsze przedpołudnie do kolejengo treningu ze "Skalpelem" i jestem z siebie naprawdę dumna, że się zebrałam i poćwiczyłam. Czy uczucie dumy się utrzyma to się okaże wieczorem - wieczorem zwykle nosi mnie niesamowicie i muszę się bardzo pilnować, żeby nie zjadać wszystkiego w zasięgu wzroku.
Oczywiście nie mogłam się powstrzymać i zważyłam się rano i wczoraj i dziś, nie będę jednak uaktualniać paska, bo to normalne, że w początkowych dniach organizm pozbywa się wody (mimo, że dbam o nawodnienie i codziennie piję ponad 3 litry samej wody - a do tego co najmniej dwa kubki yerba mate). Uaktualnię pasek po tygodniu od pierwszego pomiaru - w środę.
A tak przy okazji - czy tylko mnie Fitatu wariuje i nie dolicza kalorii wprowadzanych posiłków do ogólnego bilansu z całego dnia? Niepokoi mnie to, bo nawet reinstalacja nie pomogła...
angelisia69
12 sierpnia 2017, 19:00wszystko jest dla ludzi,nawet i kaszanka ;-) liczy sie ilosc,bo nawet i zdrowe zarlo w duzej ilosci-tuczy!