Mój mąż dziś w domu, więc było trochę weselej. Nie wiem czemu, ale znowu obudziłam się o 6 ;/ R. jeszcze spał, bo stara się odespać wstawanie w nocy (mamy Ramadan). Niestety jako wredna żona obudziłam go ok 8, bo chciałam poćwiczyć ;) Później wpadł brat z rodzinką...po południu znowu poćwiczyłam...i tak powoli minął dzień. Jeszcze tylko na 21 przygotuję obiad dla R i tyle na dziś.
Z jedzeniem jest trochę lepiej, bo nawet odczuwałam głód i nie jadłam na siłę^^
Menu:
kawa z mlekiem b/l i ksylitolem 38kcal
owsianka 334kcal
serek wiejski b/l z mixem sałat, szpinakiem, ogórkiem i rzodkiewką, kawa 238kcal
jogurt owocowy b/l, truskawki, jabłko (zazwyczaj nie kupuję smakowych jogurtów, ale chciałam go spróbować. Wolę jednak jogurt naturalny) 254kcal
i najbardziej dziwaczny obiad jaki jadłam, czyli zbieranina wszystkiego: warzywa na patelnie, pierś z kurczaka, ser pleśniowy i jajko 502kcal
Razem: 1368kcal B-95.6g T-40.3g W-165.2g
Jeśli chodzi o płyny, to po za kawą wypiłam 3 zielone herbaty i ok. 2l wody
Ćwiczenia: 1135kcal i 145g fat
Rano:
Po południu:
+ wieczorny spacer z mężem