Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 26/42. Znowu źle :/



Krótko i na tema: zawaliłam na całej linii i to poważnie.
W sumie na cały dzień wyszło ok. 2600 kcal.
Powoli zaczyna mnie to przerastać, nie daję rady wytrwać w diecie.
Chyba postawiłam sobie za duże wymagania.

Jeszcze 2 dni i zaczynam stabilizację. Przez chwilę przemknęła mi myśl,
żeby po dzisiejszym dniu pociągnąć dietę do końca - jeszcze przez 2 tygodnie.
Ale wiem, że jest to niepotrzebne, że tylko sobie tym zaszkodzę i takie dni
jak dzisiejszy mogą się powtarzać.

Już miałam nadzieję, że powoli udało mi się z tego wyjść. W końcu
wytrzymałam (tylko?) 25 dni. Ale jak zwykle musiałam wszystko
schrzanić...

Po raz kolejny mogę mieć nadzieję, że nie wpłynie to zbytnio na moją wagę.
+1 kg na wadze nie zmartwiłby mnie, ale żeby nie było więcej :(

------------

P.S.Miałam wam o tym nie pisać, ale w końcu zdecydowałam że
nie będę ukrywać swoich porażek. Bo i po co?

  • lenonnada

    lenonnada

    16 lipca 2011, 11:17

    Każdemu się zdarzają takie napady. Nie przejmuj się, na pewno na wadze nie będzie więcej;) I ten kilogram też szybko pójdzie w niepamięć;) Trzymaj się i stabilizuj;*

  • natalia142

    natalia142

    15 lipca 2011, 21:22

    Jutro będzie lepiej ;*

  • Floral

    Floral

    15 lipca 2011, 20:53

    Przecież nikt mnie do niczego nie zmusza. On rozumie moje "Nie", jednak sam wie jak wielką przyjemność sprawia mi dobre jedzenie w jego towarzystwie. Dziś znów usłyszałam "Kupiłem Ci ulbione lody i pare słodkości jakbyś jednak chciała - jednak, jeśli będziesz chciała trzymać dietę przez weekend, zabiorę je do siebie i oddam, kiedy zrobisz sobie Słodki dzień!". I jak go tu nie kochać. Szczególnie, że to daje mi więcej szczęścia niż utrata tych wszystkich kilogramów. Mój problem nie polega na tym, że walcze ze sobą, tylko, że zawsze muszę osiągnąć cel. Ustaliłam: 54 kilogramy. I nie umiem z tego zrezygnować. Po prostu jestem nazbyt ambitna! Teraz moim celem jest podwójna piątka którą widziałam miesiąc temu - teraz na wadze dwa kilogramy więcej. Czasem mam dość i chce to rzucić. Jednak wiem, że jeśli zobaczę 55,X , dokończę stabilizację, to z wielkim uśmiechem wrócę do normalności - bez wyrzutów. A chyba o to w tym wszystkim chodzi :)

  • Finni

    Finni

    15 lipca 2011, 20:34

    wg mnie juz powinnas dawno byc na stabilizacji... nie ma co sie dreczyc zaczynaj ja od dzisiaj! a potem nawet takie wyskoki nie beda ci straszne :)

  • rebellious

    rebellious

    15 lipca 2011, 19:41

    Nie tylko Tobie nie idzie, mnie też :) Zauważyłam np. że nie mogę zrobić sobie zapasu jogurtów na kilka dni, bo mam ochotę je zjeść naraz. A jak nie ma w domu to nie jem :P Dobrze, że rodzice już nie kupują słodyczy :P

  • Jefefija

    Jefefija

    15 lipca 2011, 19:39

    no wlasnie-kazdemu sie zdarza-a po to jest vit-zeby pisac szczerze co sie czuje np a nie to co inni chcieliby uslyszec..Ty i tak juz wiele osiagnelas,a teraz stabilizacja bedzie latwiejsza na pewno!:)powodzenia!

  • rebellious

    rebellious

    15 lipca 2011, 18:57

    Zdarza się każdemu. Nie masz się czego wstydzić, bo i tak już bardzo dużo osiągnęłaś :) Ja jeszcze brnę do celu... :/

  • pingwinka7

    pingwinka7

    15 lipca 2011, 18:53

    25 dni to nawet dużo. Nie ma co się załamywać i trzeba wziąść się w garść. Stabilizację zacznij za 2 dni, bo na niej jeszcze schudniesz...

  • BiUti

    BiUti

    15 lipca 2011, 18:17

    Każdy ma swoje lepsze i gorsze dni. Ty i tak jesteś dla mnie debeściakiem, zaczynaliśmy w tym samym czasie się odchudzać ( ja byłam cięższa o jakieś 5kg) a patrz jak TY jesteś daleko a ja stoję w miejscu. Gdy stanę na nogi biorę przykład z Ciebie:) Osiągnęłaś już tak wiele...odpocznij trochę od diety, nabierz energii bo i tak już jesteś szczuplutka :) Trzymaj się :):**

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.