Uprzejmie donoszę, że poprzestawiania wektorów ciąg dalszy.
Czy to dobrze, czy źle - "nie wiem, ale sie domyślam" - jak mawiał klasyk :D Nie no serio, jest zajebiście! :D Dzisiaj swój zuchwały plan realizowałam w Lasku Wolskim - mekce krakowskich biegaczy. I mnie mozna tam spotkać w weekendy (zawsze bardzo rano, coby uniknąć tłumów - tak sobie to tłumacze. Ale w sumie bardziej, żeby nie rzucac się w oczy swoim brakiem formy :D)
Pod wpływem chwili, wybrałam dzis zupełnie nowy szlak - niebieski, do klasztoru Kamedułów, i dalej do Kopca Piłsudskiego. To by było jakieś... hmm, zaraz zaraz, chyba nie mam Endomondo :D Właściwie po kij mi wiedziec ile kilometrów? :D Biegało się super, trasa ambitna, dłuższa niż przypuszczałam. W sumie wszytko zajęło ok. 2h (startowałam spod Kopca Kościuszki). Mega power na reszte dnia!
Mój zwiazek z vitaliową dietą najlepiej określa kolejny już dzisiaj klasyk - "to skomplikowane". Cały biegowy poranek myslałam o śniadaniu (serio, biegacze tak mają) i nie wiedzieć czemu, myśli uparcie krążyły wokół tuńczyka :D Na tyle uparcie, że zdołały przekonać do tej opcji (co zreszta nie było trudne) kubki smakowe, i niestety, vitaliowa jajecznicza poszłaaaaa... sie przejść :D Ale obiad juz zrobie wg planu, I'll promise!
A na zakończenie własnoręcznie wykonany bukiet na Dzień Matki :)
Edit: okej, sprawdziłam, dzisiejsza trasa miała jakieś 14-15km :)
Berchen
26 maja 2018, 20:09waaaw, gratuluje aktywnosci. Piekne kwiaty, zycze samych sukcesow.
cantarella036
27 maja 2018, 13:18Dziekuję, dziekuje, mam nadzieje, że mamie również będą sie podobać (nie jestem florystką:P)