Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dobre nawyki vol. 1


Jestem maniakiem nawyków.

Odkąd zaczęłam baczniej przyglądać się moim zwyczajom, staram się porządkować dzień jak puzzle. Czyli po kolei ustawiać poszczególne elementy na właściwym miejscu.
Oczywiście życia nie da się ustabilizować, bo jego istotą jest zmienność. Nie mniej jednak staram się wprowadzać jak najwięcej nowych, dobrych nawyków. Oto kilka z nich. Podzieliłam je na te dotyczące diety, i te dotyczące stylu życia. Dzisiaj pochwale się tymi pierwszymi:

- dzień zaczyna się od wody z cytryną
Niby każdy o tym słyszał, niby wiadomo o co chodzi (o podkręcenie metabolizmu oczywiście), ale... No właśnie, nie bardzo wierzyłam, że taka mała rzecz może tyle zdziałać. Ale faktycznie, przemiana materii zauważalnie się poprawiła. Poza tym, z czystego lenistwa, zaoszczędziłam kilka minut rano: nie muszę robić herbaty i albo czekać, aż ostygnie, albo - ryzykując poparzenie - chlipać jak kot :D Docenią szczególnie osoby, które rano liczą każda minutę.
Ciekawostka - ten nawyk najłatwiej wszedł mi w krew.

- do każdej kawy dodatkowa szklanka wody
Niby nic, a jednak sporo. Zawsze myślałam, że wystarczająco nawadniam organizm, ale dopiero vitalia uświadomiła mi, że owszem, jest dobrze, ale nie idealnie. Czyli przydałoby się 2-3 szklanki więcej. Czyli prawie tyle, ile wypijam kaw dziennie. Czyli idealnie mogę połączyć jedno z drugim :) Wiec kiedy ekspres radośnie pomrukuje  produkując ów  napój bogów, ja w tym czasie chlipie dodatkową szklaneczkę aqua :)

- rozciąganie po każdym treningu (to już bardziej obowiązek, aniżeli wybór, ale zdarzało się go pomijać)
Obowiązek z racji uprawianego sportu. Po bieganiu po prostu trzeba się rozciągnąć. Koniec, kropka. Ale także uprawiając inne sporty, warto poświecić 10 minut na stretching. Głównie z uwagi na potencjalne kontuzje - rozciągając mięśnie, znacznie obniża się podatność na urazy. Naturalnie trzeba rozciągać się z głową, ale nie będę się tutaj wywnętrzniać na ten temat - odsyłam do profesjonalnych artykułów.

- zaparzaczka do herbaty
Teoretycznie zalety sypanych herbat zna każdy. Zwykle jednak kończy się to tak, że owszem, raz czy dwa razy parzymy sypaną, a potem z braku czasu tylko ścinki w papierowych torebkach. Odwróciłam ten trend, kupując sympatyczną zaparzaczkę i trzymając ja cały czas na biurku. Teraz w momencie siadania do kompa, z automatu robię sobie pyszną zieloną lub czerwoną herbatę.
W chwili pisania tego postu też ją popijam :)

Uff... na dzisiaj może wystarczy. Jest niedziela, więc cheatuje.Oczywiście nie powinnam, ale nie jestem w stanie oprzeć się takim argumentom:

  • Naturalna!

    Naturalna! (Redaktor)

    11 września 2016, 17:10

    ja od kilku lat piję rano ciepłą wodę z sokiem z cytryny. kiedyś byłam nawiedzona na maxa i wyciskałam sok z 3. cytryn a wody było około litr... obecnie jest to 400 ml, bo tyle wynosi mój wielki kubol na herbatę. każdy z nas ma nawyki jakies i kazdy jest ich maniakiem. ja np. po pracy albo po jakiejś włóczędze jak przychodze zmęczona to ściągam buty, łażę boso i odpoczywam przy kompie wywalając syrki na biurko, tak własnie robię teraz kiedy pisze ten komentarz. nachodziłam się dzisiaj jak włóczykij i nalezy mi się chwila relaksu i nogi też korzystają. uwielbiam siedzieć w tej pozycji od nastoletnich czasów :) ciekawa jestem Twoich kolejnych nawyków ...

    • cantarella036

      cantarella036

      11 września 2016, 21:13

      Tylko nie każdy zdaje sobie z tego sprawę, że wszystko co robimy, to tak naprawdę nawyk :) ale o tym juz pisałam wcześniej. Ten mój "maniakalizm" przejawia się w tym, że chcę przerobić jak najwięcej złych nawyków na dobre :) A propos wody z cytryna, to ja tak bardziej na oko, ile się wyciśnie :D nie jestem pewna czy kolejne nawyki nie odbiegają za bardzo od tematu odchudzania, bede musiała przemyśleć czy jest sens je tu wypisywać

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.