Wczoraj kupiliśmy bilety na nowy film J. Machulskiego pt. "Volta". Przed kinem spacer, miłe spotkanie z koleżanką , uczestniczka z wyprawy na Polesie. Chwilka rozmowy, wspomnień, taka fajna rozmowa. Potem film, i co się okazało? Krecony był w Lublinie, w Kazimierzu Dolnym, w Janowcu, w Nałęczowie, a myśmy dopiero co stamtąd wrócili! Jak wspaniale było ponownie zobaczyć zamek w Lublinie z najpiękniejszymi freskami bizantyjskimi, Bitwę pod Płowcami Matejki, Kazimierz Dolny z cudnym rynkiem, ruiny w Janowcu. Sam film sympatyczny, chociaż Vinci był objawieniem. Tu intryga do przewidzenia, trochę sugestii reżysera w sprawie jego stosunku do aktualnie nami rozkazującymi, bo trudno uznać to za rządy. Taki wakacyjny film.
Po filmie posiłek w stylu włoskim: bruschetty, trochę spaghetti , trochę pizzy. Ostatecznie są wakacje, prawda? Na deser zjadłam trochę czereśni, pierwszy raz w tym roku. Wyjątkowo nie tęskniłam za nimi , i słusznie, bo są niezbyt słodkie, a bardzo drogie. Powrót do domu, lektura, jakieś domowe zajęcia,rozmowy z mężem. Teraz delektuję się czarną kawą. Wprawdzie z reguły pijam z mlekiem, ale dziś miałam ochotę na smak niezabielany. I to było to , czego potrzebowałam
tara55
9 lipca 2017, 17:23A potem miło będziesz wspominała wspaniale spędzony czas sobotni, tak jak to czynisz teraz delektując się kawką i dzieląc się wrażeniami z Nami. Oby więcej było takich dni.:-)))