...Wciąż tęsknię. Śnisz mi się Mami , To takie realne. I takie bolesne. Wszystko byłam w stanie wyobrazić sobie kiedy chorowałaś. Nawet śmierć i ciszę, która nie była poza moimi doświadczeniami, a która przychodzi tak nagle i prawie zawsze tak samo.
Wszystko, wszystko, wszystko. Oprócz jednego:
potwornego poczucia braku,
bólu, który przenika jak miecz,
i tęsknoty...
takiej, co staje kością w gardle.
Żem można "mieć" różne miłości i nie mieć tej jedynej.
Nie można wyobrazić sobie jak to będzie kiedy kogoś nie będzie. Do tego trzeba dożyć...
Stanąć na brzegiem jeziora. Patrzeć jak odpływa łódź, do której tobie nie wolno wsiąść. Stać i patrzeć. Czuwać i być. Wypuścić dłoń z dłoni. Biec.
Tam jest drugi brzeg.
Jeszcze nie dla mnie...<?xml:namespace prefix = o ns = "urn:schemas-microsoft-com:office:office" />
Dziś mija dokładnie rok od śmierci Mamy. Rozpłakałam się wczoraj przed zaśnięciem.
- Mamuś , przyjdź do mnie w snach. Tak dawno nie śniłaś mi się. Przyjdź, bo tak mi źle bez Ciebie. Tak tęskno.
Budzę się. (Nie wiem "czym" człowiek czuje sny...czy to podświadomość czy obraz w głowie, może myśl?)
Pod powiekami ciągle Cię widzę. Jednocześnie jestem obserwatorem i uczestnikiem. Widzę jak tulę się do Ciebie… I czuję ogromną Miłość . Miłość, która przenika całego człowieka. W dłoniach tak prawdziwie czuję dobrze mi znany i zapamiętany kształt Twojego ciała. Ciepły, przejmujący matczyny uścisk. Jedyny.
Nie chcę się obudzić!
Maminko, czego Ci życzyć po tamtej stronie?
Nieba. Niech Bóg swoim ciepłem wypełni Twoją duszę, Miłością i kolorami tęczy. Na wieczność, na zawsze.
I jeszcze: żeby moje myśli docierały szybko, za każdym razem kiedy myślę: Kocham cię
Czas....Nie leczy. Nic podobnego.
Tylko łagodzi objawy i zmniejsza obrzęk duszy…
Przeczytałam wczoraj
i chociaż brzmią patetycznie, są jednym z najpiękniejszych znanych mi wierszy miłosnych.
„Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił.
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.
Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie,
lub jak wiedza, której zabraknie.
Po części bowiem tylko poznajemy,
po części prorokujemy.
Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe,
zniknie to, co jest tylko częściowe. „
Tak więc trwają: wiara, nadzieja, miłość - te trzy:
ale z nich zaś największa jest miłość.
zaprzeczycie?!
W ten nostalgiczny czas, czas zmierzenia się ze swoim, myśleniem, tęsknotą, śmiertelnością /najważniejsze/jestem z Wami moje wirtualne koleżanki Wspieram Was , jestem z Wami i jeśli mogę w tym dniu mogę coś życzyć ..to tylko spokoju , miłości bliskich żyjących i oczywiście opieki nad naszym życiem Tych, co odeszli a jednak o nas nie zapomnieli i codziennie są przy nas/ choć fizycznie ..ich nie ma/
ilonol
3 listopada 2012, 10:37Też pozwoliłam odejść Tacie, zwłaszcza po tym, jak w śnie powiedział mi, że TAM jest szczęśliwy.....tęśknie nadal i szepcze często, że Go kocham i to pomaga....
jolaps
2 listopada 2012, 18:30Pięknie napisane o miłości. Najpiękniej. Gdy ja rozpaczałam po śmierci mojej mamy. Przyszła do mnie we śnie radosna, " rozświetlona ", szczęśliwa i powiedziała żebym przestała rozpaczać bo ona odejść tak naprawdę nie może a tutaj gdzie jest obecnie jest wspaniale. Uwierzyłam jej i przestałam, choć tęsknię nadal. Ale pozwoliłam jej odejść skoro TAM jest szczęśliwa bo jej szczęście było dla mnie ważne. Spróbuj też uwierzyć.
uleczka44
1 listopada 2012, 21:37Kiedy przychodzi czas odprowadzenia mamy w tę ostatnią drogę wszystko się zmienia, w nas i wokół nas. I już nie jesteśmy dzieckiem ....
renianh
1 listopada 2012, 19:33Pięknie.cała prawda.
monnak
1 listopada 2012, 15:56Wzruszyłam się Basieńko...pięknie to ujęłaś....ściskam mocno:)