nic mi się dziś nie chce... snuje się po mieszkaniu, ledwo zmusiłam się do pójścia na siłownię, gdzie przesiedziałam prawie 2 godziny, poczułam się trochę lepiej od tego wysiłku, ale nadal jakiegoś doła mam. mogę siedzieć przez dłuższy czas i wpatrywać się w ścianę tak po prostu... przynajmniej obiad dobry sobie zrobiłam, paluszki rybne z piekarnika, do tego kalafior i odrobina ryżu... mniam!
Na siłowni poćwiczyłam: 30min rowerek, 20min poziomy rowerek, 30min orbitrek, 20min marszo-bieg na biezni.