Heh... Po grudniowym sukcesie przyszly Swieta Bozego Narodzenia, gdzie wszystko odrobilam, (w sumie taki by plan). Niestety od nowego roku cos sie nie moge pozbierac. Co kilka dni MZ, to przychodzi weekend i jakies wizyty znajomych, imprezki, wyjscua na miasto z fastfudem i wszystko wraca. A na dukana nie mam sily.
Teraz natomiast jest wesele w rodzinie w PL za niecale 2 tygodnie i bede na nim wygladac... No, jak baleron. Co gorsza, boje sie, ze sie nei wcisne w zadna z sukienek. I juz slysze komentarze szwagierki, ktora wazy 42 kg przy 170 wzrostu i jest wyjatkowo zlosliwa istota.
Tak wiec bierzemy sie za siebie ostro, jest po drodze kilka wolnych dni, to mozna poszalec. Plan zaczelam realizowac wczoraj (ze wzgledu na gosci nie dalo rady wczesniej). Wczoraj fundnelam sobie dzien bialkowy (I faza dukana), a od dzis jestem na I fazie south beach. Do tego codziennie godzinny jogging (robie prawie 6 km, w polowie robiac 10minutowa przerwe), plus praca z hantlami i brzuszki. Musze sie pozbyc zwlaszca tluszczu na ramionach, ktory jest straszny... Wlasnie obejrzalam zdjecia z weekendu i czuje sie zniesmaczona... Tak wiec plan 15 min hantli i 10 min brzuszkow przeszedl wlasnie w 30 min hantli i 10 min brzuszkow.
Czas mam do wtorku, bo w srode juz bede u tesciow, a tam beda we mnie pakowac do upadlego. Jak jedna strona nie wejdzie, to moze od drugiej... Planuje nie pokazywac sie w domu meza az do wesela (jest tyle spraw do zalatwienia i tyle znajomych do odwiedzenia...), by we mnie nie wmuszali. Spodziewam sie latac jak kot z pecherzem i wiem, ze na jogging i inne cwiczenia nie bedzie juz ani miejsca ani czasu. troche pospalam bedac w ruchu, ale to nie to samo...
Nie mam wagi, wiec nie da rady sledzic wynikow w ten sposob, ale jest centymetr z pomiarem z wczoraj, kolejny w sobote rano i w srode rano. Plan:
1.5 cm w talii i biodrach, 1 cm w udach i rekach, dzienny niedobor kaloryczny: 1000 kcal (powinno wiec spasc 1.5 kg);
Moze laska sie nie stane, ale przynajmniej uratuje honor!