Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
no i się złamałam
2 grudnia 2012
:(. Wszystko przez męża. Nakłonił mnie do jedzenia w restauracji, wybrałam lasagnię ze szpinakiem (za karę poparzyłam się w język:P) a potem przyszli znajomi i były ciastka, czekolada, czipsy, popkorn, wino, piwo. Ach, szkoda wymieniać. Pochłonęłam 1500, może 2000 zakazanych kalorii. Dziś poza zgagą i kacem budzę się z postanowieniem, że przez dwa dni białko by trochę odbić swoje grzeszki. Ech
Bulmusia
2 grudnia 2012, 18:04dzięki dziewczyny! Więcej nie będę sie tak dawać. Dziś na obiad pieczeń:).
sarna88
2 grudnia 2012, 10:42i ćwiczenia :) to lepsze czasem niz dieta ;)