Witajcie. Wracam do was po bardzo długiej przerwie. Myslałam ze z odchudzaniem poradzę sobie sama ale jednak potrzebuje wsparcia, rywalizacji, kopa. Dosadnego kopa. Czy wy też tak macie, że jak dobrze idzie, to nagle musi sie pojawić coś co wam przeszkodzi? Jakieś frytki, wafelki, czekolada?
U mnie tak było wczoraj. Już miałam wagę 82 kg az mąż wymyslił wyjazd na lody, potem frytki a na końcu wafelki do kawy. I waga 82,5 kg dzisiaj. A jeszcze miałam tak strasznego lenia, biegać mi sie nie chciało z rana, musze sie jednak zmobilizować na wieczór, bo trzeba te świństwa z siebie zrzucić - te nadmierne kilogramy.
Czasami poddaje się, nie wierzę że schudnę. Każdy powtarza - podstawa to uwierzyc w siebie w swoje siły. Ale gdy to wszystko jest takie trudne, wręcz niemożliwe. Te pokusy, te leniwe dni..... Oh... czemu to wszystko jest takie ciężkie.....
katy-waity
2 marca 2015, 15:03mysle ze czasem przychodzi taki moment...ze nagle cos w glowie sie zmienia i czlowiek wie ze musi sie udac, jest pelna mobilizacja...ale nigdy nie mozna rezygnowac z prób, bo moze akurat wlasnie to ten moment?:)
puszysta43
2 marca 2015, 10:31Witamy po przerwie :-) na mnie też ciągle pokusy się wyłaniają ale jakoś daje rade się oprzeć czego i Tobie życzę :-)
bsp1984
2 marca 2015, 10:53Dziękuje ci. Będę silna