Nie obzarłam sie ponad norme, nie wciagnelam wielkiej czekolady z orzechami, a w szafce mam schowane 4 (na swieta dla meza), ale skusilam sie na pol bialej, malutkiej kajzerki i... byla fantastyczna. Ech zycie jest takie niesprawiedliwe - jedni jedza wszystko i nie tyja, a inni musza sie meczyc ;)
Dzisiejsze menu: rano jajecznica z 3 jaj z kawalkiem kielbasy, filizanka kawy, 5 mandarynek, na obiad - barszcz czerwony(poltora szklanki), udko z kury gotowane, pol kajzerki. Na podwieczorek planuje oczywiscie mandarynki, a na kolacje musli z chudym mlekiem.
Od samego rana nie mam sily na nic - chyba TSH znowu szaleje. Dobrze, ze jakims cudem posprzatalam lazienke i ruszylam do supermarketu po jedzonko, bo lodowka pusta. Nie wiem ja u was, ale u mnie sniezyca, bialo, pelno siegu a piaskarek brak. Kupilam tez bombki i mnostwo mandarynek ;)
Jestem tak zdemotywowana do wszystkich dzialan, ze chyba sie poloze - nie mam sily nawet na brzuszki, ale wieczorem musze zrobic 8 min abs. Koniecznie!
Znalazłam tez zdjeciie na ktorym wazylam 80 kg. Kurcze, do tego celu zostalo mi jeszcze 5 kg. A potem do 75 ;) Planowanie jest takie latwe, gorzej z odchudzaniem.
nadkaa
9 grudnia 2010, 17:14no właśnie kg nie widać u Ciebie i to już duży plus bo chyba ważniejszy wygląd niż cyferki na wadze:)Ja mam to samo z motywacją,ogólnie nie za dobrze się czuje i też sobie myślę że to wszystko przez TSH.A i wena mandarynkowa u mnie trwa w pełni:)Pozdrawiam:)
iwoncita
9 grudnia 2010, 16:51jestes wysoka!!!i tych kg nie widac wcale:)nie to co ja mała kulaaa