Zbieram się do pisania i zbieram i jakoś nie idzie. Dzień podobny do dnia. Dieta w porządku - tzn przytyłam do zeszłego czwartku o 0.1kg od kiedy jestem w ciąży:) Panu doktorowi to nie wystarcza - no nie wiem czemu - ale co poradzić jak ja już nie jem a wpycham w siebie tyle jedzenia że i świnka by nie dała rady. Mam dużą nadzieję na jutrzejszy pomiar - czuję, że będzie wreszcie i z kilogram do przodu bo brzuszek już wystaje no to się musiało coś nagromadzić. W końcu to już końcówka 16 tygodnia - jak by nie było drugi trymestr. Z wyników badań do poprawy żelazo więc dieta trochę podporządkowana pod produkty w nie bogate. Bobas pozwala ćwiczyć więc treningi regularnie się odbywają ino w domu, bo biegów na śniegu to już ryzykować nie będę. W zeszłym tygodniu w sobotę mężowa imprezka, w niedzielę obiad imprezkowy dla rodziny więc znów trzy dni przygotowań - ale tym razem jakoś wybitnie mnie to nie zmęczyło. Do pracy nie chodzę ale praca przychodzi do mnie i to dobrze, bo bym chyba jajko zniosła nudząc się w domu - nie wiedziałam, że będę się tak cieszyć z bilansu do zrobienia:) Już nadrobiłam wszystkie zaległości w czytaniu, ponaprawiałam co się nagromadziło, poszyłam, posprzątałam wszelkie zakamarki i teraz już nie mam co wymyśleć. Mąż i lekarz w komitywie kazali leżeć i pachnieć ale się boję, że odleżyn dostanę:). Dostałam od koleżanki płytkę z ćwiczeniami dla kobiet w ciąży to je sobie w święta przejrzę i porównam z tym co dostaję z Vitalii. Ciekawe na ile będzie to zbieżne. Na razie tyle. Postaram się być bardziej regularna we wpisach ale jak widać niewiele się dzieje to i wpisy monotonne:(