5 listopada 2015
Od środy do końca tygodnia mieszka z nami Jaś. Wojtek, jego tata pojechał na dyżur, a mama pracuje gdzieś pod Nowym Sączem. Pomaga w uruchomieniu sklepu dużej sieci. Kasia ma duże doświadczenie w tej materii i poproszono ją o kilkudniową pomoc.
Bardzo się cieszę, że znowu mam wnuka tak blisko. Szkoda, że to tylko kilka dni. Wczoraj ok. 18.30 wybrałam się z Jasiem na trening i koniecznie chcę Wam napisać o kulisach tego sportu. Laik powie, że hokej to jazda na łyżwach i tyle. Ale tak nie jest. Regularne treningi kilka razy w tygodniu to duży obowiązek nie tylko dla małych hokeistów, ale przede wszystkim dla ich rodziców. Siedząc na Arenie przyglądałam się grupie rodziców, którzy obserwowali zmagania swoich dzieci na lodzie. Wśród nich była mama dziewięcioletniego Karola. Na rękach trzymała kilkumiesięczną dziewczynkę Paulinkę, siostrę Karola. W tym dniu nie miała ją z kim zostawić, więc by Karol mógł trenować musiała przyjechać z maleńką. Pozostali rodzice bardzo pomagali mamie Paulinki, nosili ją na rekach, zabawiali. Patrzyłam na ten obrazek z wielką przyjemnością. Wiele życzliwości, dobrych gestów, słów i fantastyczna solidarność. Fajna grupa. Podczas spotkania omawiali warunki wyjazdu na mecz w najbliższą sobotę. Bez problemu wytypowano 3 osoby do opieki w autokarze. Pozostali jadą samochodami, by kibicować swoim dzieciakom. To dla chłopców bardzo ważne, oni już dzisiaj czują się prawdziwymi sportowcami i z dużym zaangażowaniem podchodzą do sprawy.
Dwudniowa przerwa w treningach to dobry powód, by wyprać odzież sportową, a jest tego ogrom. Cały sprzęt nie mieści się do największej torby podróżnej. Specjalna torba sportowa musi mieć kółka, by dziecko poradziło sobie z transportem bagażu. Wkładając Jasia torbę do bagażnika samochodu musiałam dobrze się natrudzić. Po powrocie do domu ok. 21.00 trzy razy wkładałam do automatu bieliznę, ochraniacze i koszulki. Wnętrze łyżew mokre jak po powodzi należało osuszyć. To pot wylany podczas treningu. O reszcie odzieży i towarzyszącym zapachu nie wspomnę. Tyle obowiązków i pracy, by na kolejny tydzień wszystko przygotować. O 2.00 w nocy było po "robocie". Wyszorowany kask i wyprany sprzęt pachniał rozwieszony na suszarce. Mój wnuczek będzie miał dużą przyjemność zakładając to monstrum na siebie. Wszystko odświeżone i czyściutkie, a ja szczęśliwa, że mogłam w małym stopniu przyczynić się do jego radości.
Dzisiaj rozumiem co miała na myśli moja córka Kasia mówiąc, że Arena to jej drugi dom, a spotkania Loży Szyderców (tak nazywają siebie rodzice), to prawdziwie przyjacielskie spotkania. Fajnie, że wśród tylu obowiązków i życiowego pędu znajdują przyjemność dla siebie.
Treningi dzieciaków i wielkie zaangażowanie rodziców przynoszą zadziwiająco dobre efekty. W tym roku już wielokrotnie nasze małe Niedźwiadki przywoziły złote trofea. Nie byłabym babcią, gdybym i ja czasami nie kibicowała mojej największej miłości - Jasiowi. 13 listopada wybieramy się z dziadkiem Jurkiem na Turniej o puchar Burmistrza Krynicy Zdroju. Trzydniowy wyjazd będzie fajną odskocznią od codzienności i malutki, w pełni zasłużony tegoroczny "urlop".
Poniżej zdjęcie Niedźwiadków po wygranej w Tychach. Odbierają złoto i puchar. Widząc ich radość mogę codziennie prać "śmierdzące" ciuszki :)
Pięknego, słonecznego dnia :)
marii1955
23 listopada 2015, 17:48Milczysz kochana ... Czy wszystko u Ciebie w porządku? Napisz coś , proszę - odezwij się :) Gorąco pozdrawiam :))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))
bateriojad
22 listopada 2015, 21:53Cudownie.chlopcy maja pasję ..a rodzice i dziadkowie dumni:))
bajeczka675
7 listopada 2015, 00:15Bożenko, jesteś wspaniałą babcią, prać po nocach, no nie wiem czy każda babcia była by gotowa do takich poświęceń. Znalazłam sposób, byś dobrze się poczuła w swoim domku - zamieszkajcie wszyscy wspólnie, będzie wesoło. Ja często myślę nad tym czy nie wybudować swojego domu, ale jest tak fajnie mieszkać z kimś ( moi rodzice mieszkają na parterze a ja z mężem i córką na piętrze).
bozenka1604
7 listopada 2015, 07:41Bajeczko kochana, w mojej głowie od dawna jest pomysł na wspólne mieszkanie z rodzinką. W początkowej wersji, wtedy gdy wybieraliśmy projekt domu tak miało być, ale życie przyniosło inne rozwiązania. Dom jest parterowy i ma wielką przestrzeń, która teraz mnie dobija. U góry piękny, wysoki strych o pow. 170 m kw, który mógłby się zamienić na bardzo wygodne mieszkanie, gdyby oczywiście taka potrzeba zaistniała. Niestety nie mogę niczego robić na siłę i do czegokolwiek zmuszać innych. Młodzi mają inny pomysł na życie i trzeba się z tym pogodzić. A co do poświęceń dla wnuka - w mojej ocenie to nie poświęcenie, ale duża przyjemność. Babcie tak mają, że kochają swoje wnuki jakąś dziwną, niezrozumiałą miłością. Ta miłość jest bezwarunkowa, zupełnie inna niż do własnych dzieci i tylko ten, kto tej miłości wnuczanej doświadczy zrozumie to uczucie. Kochana wszystko przed Tobą. Buziaki ślę na piękną sobotę :)
bajeczka675
8 listopada 2015, 00:28Moja córka ma dwie babcie i żadna nie jest gotowa do poświęceń, co więcej dałam córkę do szkoły oddalonej od domu teściowej o 200 metrów, a teściowa w ciągu 6 lat parę razy ją odebrała ze szkoły i to przeważnie na prośbę, bo ja właśnie nie mogłam. Przykre to jest dla mnie bardzo, że wszystko inne jest dla niej ważniejsze od własnej wnuczki, więc sama widzisz, ze dziwi mnie bardzo jak oddaną babcią jesteś, bo sama czegoś takiego nie doznałam. Mamy babcie, które z wszystkiego robią problem nie są zdolne do poświęceń lecz do wygodnego życia. Zrezygnowałam z kariery mając dwa dyplomy wyższej uczelni, bo po urodzeniu babcie zakomunikowały, że nie będą się wnuczką zajmować. Co do młodych masz racje, mamy inne poglądy i inne pomysły. Mogłaś wybrać troszkę mniejszy metraż, dla 2 ludzi to dużo. Pozdrawiam.
moderno
5 listopada 2015, 19:27Bożenko , nie zadzwoniłam wczoraj , ale nie będę Ciebie kłamać - tak jakoś wyszło. Może i dobrze jak się okazuje , bo dzięki temu byłaś babcią bacznie obserwującą wnuka i towarzystwo rodziców. To prawda , że gdy trenuje dziecko to jest w to zaangażowana cała rodzina , bo treningi , wyjazdy . Sukcesy same nie przychodzą i zawsze są okupione ciężką pracą zawodnika i jego "sztabu szkoleniowców". Buziaki moja siostro!
bozenka1604
5 listopada 2015, 19:42Masz czas pogadać? Ja jestem jeszcze w pracy i chętnie zrobię sobie małą przerwę :)
marii1955
5 listopada 2015, 10:15Patrzę na to cudooowne zdjęcie i ciary mi po plecach przeszły... Bo tak to właśnie wygląda , że gdy dziecko już jest w jakiejś grupie zainteresowań - to należy mieć na to czas osobiście , chodzi mi o rodziców ... Ta ICH obecność dodaje IM sił i otuchy , wiedzą , że nie są sami ... mogą być i dziadkowie , ale jednak okazjonalnie ... ważne aby rodzice całego ciężaru nie zrzucili na dziadków właśnie ( a nie zawsze dziadkowie też i mogą przecież) ...Rodzic odgrywa TU szczególną rolę , prawda? Cieszę się , że niebawem wyjedziesz do Krynicy i oderwiesz się od swojej rzeczywistości ... taka odmiana duuużo dobrego daje i sprawia , że COŚ się jeszcze chce :) A Ty jesteś BABCIĄ NA MEDAL - troskliwą i zabiegającą , aby Twój wnuk czuł się wspaniale :) Jesteś fantastyczna - tego Ci trzeba było :):):) Pięknych dni Ci życzę i duuużo uśmiechu kochana , buziaczki słodziaczki ślę :))))))))))))))))))))))))))
bozenka1604
5 listopada 2015, 12:32Masz rację absolutną, że w takich sytuacjach zaangażowanie rodziców jest potrzebne i bardzo ważne. Bez tego ani rusz. Żal mi tylko, że mam tak mało czasu dla Jasia, chciałabym więcej, ale moja praca i sposób życia na to nie pozwalają. Jak wiesz Jaś do 7 roku życia mieszkał z nami i myślałam, że tak będzie zawsze. Bardzo mi go brakuje na co dzień, dlatego cieszę się gdy nas odwiedza, a jak zostaje na kilka dni to cała jestem w skowronkach i nieba bym mu przychyliła. Bardzo lubię z nim przebywać i rozmawiać. Jaś to taki mały, bardzo wyważony mężczyzna. Dziękuję za piękny komentarz. Wzruszyłam się :)