Niedziela, 27.04.2014
Nie dokończyłam wczoraj opowieści o Stanisławie, bo wyszłam na pogrzeb mojej sąsiadki. Maria przegrała walkę z chorobą. Dobra kobieta, dobra babcia, która swoim wielkim sercem mocno kochała wnuczki, 10 letnią Julię i 8 letnią Emilkę.
Kaplica na naszym cmentarzu jest mała, miejsca w niej zajmuje najbliższa rodzina. Pozostali uczestnicy ostatniej drogi – przyjaciele i znajomi - zazwyczaj stoją przed szeroko otwartym wejściem do świątyni. Po mszy rodzina opuszcza kaplicę. Naszym oczom ukazują się cierpiący ludzie, którzy ustawiają się w żałobnym kondukcie. Serce mi rozdzierało, gdy zobaczyłam Julkę i Emilkę. Bardzo przeżywały odejście babci. Trudno było je uspokoić, chociaż ich najbliżsi bardzo się starali. Po uroczystości pogrzebowej podeszłam do dziewczynek, bo musiałam je pocieszyć. Mieszkamy blisko siebie, utrzymujemy takie rodzinne kontakty, a dziewczynki od zawsze zwracają się do mnie ciociu.
Odeszłyśmy na bok, by nikt nam nie przeszkadzał w rozmowie. Moje ośmioletnie babciowanie nauczyło mnie jak rozmawiać z dziećmi.
Witajcie kochane – rozpoczęłam rozmowę. Trudny mamy dzisiaj dzień. O, tak ciociu – przez łzy odezwała się Julka. Nie ma już naszej kochanej babci.
Muszę podzielić się z Wami historyjką, którą kiedyś opowiedziała mi moja babcia Michalina – kontynuowałam. Otóż, babcia powiedziała mi, że gdy ktoś umiera i odchodzi do innego wymiaru nie trzeba za nim płakać, bo płacz i rozpacz powodują dalsze cierpienie zmarłego. To takie małe szpileczki, które nieprzyjemnie kłują. A przecież Wy jesteście bardzo mądre i nie chcecie, by Wasza babcia martwiła się i cierpiała.
Julka przestała szlochać, popatrzyła na mnie i na Emilkę. Emilka stała oniemiała. Małe dziewczynki dalekie były od przysparzania babci cierpienia. Pomyślałam - jest dobrze. Przestały płakać i słuchają mnie więc ciągnę dalej swoją opowieść.
Ostatnim razem, gdy byłam w Warszawie spotkałam starszego pana, który był bardzo nieszczęśliwy. Tak bardzo rozżaliłam się nad jego losem, że z całego serca przytuliłam do siebie. Starszy pan powiedział mi, że mam dobrą energię i to przytulenie bardzo mu pomogło. To może my teraz mocno się do siebie przytulimy i spróbujemy, czy Wam to przytulenie pomoże na poprawę nastroju. Przylgnęły do mnie jak dwie przylepy, a z moich oczu popłynęły łzy jak grochy. Jedna spłynęła na buzię Julki, która podniosła na mnie oczy i mówi – Ciociu pomaga, a Ty płaczesz, miałyśmy nie płakać za babcią ! Juleńko, ja nie płaczę za babcią. Mój Jaś dzisiaj wyprowadził się z domu i dlatego jestem taka wzruszona. No to cierpisz podwójnie ciociu ! - dokończyła Julka.
Musiałam się opamiętać, bo z mojej lekcji dla dziewczynek niebawem pozostałyby nici. Wytarłam rękawem twarz - Ok, dziewczynki, czekam na propozycję w jaki sposób mogę Wam umilić ten dzień. Ciociu to może soczek z McDonalds’a? I w tym momencie podeszła do nas druga babcia dziewczynek, która zabierała je do swojego domu na obiad. To na ten soczek wybierzemy się ciociu innym razem – dorzuciła Emilka i spokojniejsze odjechały.
Nie dało mi. Pojechałam do restauracji, kupiłam soczek i duże lody i zawiozłam dziewczynkom. Bardzo się ucieszyły, skakały z radości, a dobra ciocia dostała dwa wielkie buziaki. Czyż nie o to chodziło? Nic nie poradzę, że tak bardzo kocham dzieci i uwielbiam być babcią.
Pięknej niedzieli, kochane :)
O Stasiu innym razem :)
dede65
1 maja 2014, 20:05ależ mądra z Ciebie kobieta, cieszę się bardzo że mogłam Cię poznać chociaż wirtualnie , cmok,cmok ;)))
marii1955
28 kwietnia 2014, 17:00Kochana ... czytałam to i dosłownie płakałam ... jesteś ciepłą i kochaną istotą . Masz podejście do dzieci - wiesz jak IM pomóc :) To jest chyba w nas babciach (może nie wszystkich) , do tego TEŻ trzeba dorosnąć - prawda ? Buziaczki :)))
andzia655
28 kwietnia 2014, 00:15Masz ogromne serce :-))) w takich chwilach ciężko jest znaleźć pocieszenie dla cierpiących:-))) Chylę czoła dla Twojej mądrości :-))) Buziaczki :-)))
Norgusia
27 kwietnia 2014, 20:20Och właśnie o to chodzi... żeby umieć pokazać miłość innym bliźnim! a ty Bożenko masz serduszko na dłoni!
Grubaska.Aneta
27 kwietnia 2014, 16:23Oj człowiek bywa słaby w tych najtrudniejszych chwilach jakie niesie nam życie, sama osobiście w trudnych chwilach lubię wylac morze łez to mi pomaga
Karampuk
27 kwietnia 2014, 13:50jak ty pięknie piszesz
mikusia1971
27 kwietnia 2014, 09:01Pamiętam swoją babcię jak dbała o mnie i troszczyła się, kiedy byłam chora zawsze przynosiła mi pyszny rosołek bo wiedziała że to moja ulubiona zupka, kiedy miałam bóle głowy robiła mi okłady, mimo że nie ma jej z nami już 17 lat ( 25.04 była rocznica ) bardzo mi jej brakuje. Niestety nie doczekała narodzin swojego prawnuka, mój syn urodził się w czerwcu, ale zawsze powtarzała dbaj o niego a ja będę nad wami czuwała : ) To tyle bo mi się łzy zakręciły, całusy : )
bozenka1604
27 kwietnia 2014, 09:26I moja babcia była wyjątkową kobietą. Gdy odchodziła przyrzekłam sobie, że będę się starała być równie dobrą babcią dla swoich przyszłych wnuków. Prawdą jest i ja mocno w to wierzę, że co dajesz to dostajesz :) Buziaczek :)
beatawarszawa
27 kwietnia 2014, 08:54Bożenko wzruszyłam się do łez czytając Twoją dzisiejszą historię !!! naprawdę mądra i dobra z Ciebie Ciocia :))) milej niedzieli :)))
bozenka1604
27 kwietnia 2014, 09:35Oj tam Beaciu, zaraz mądra. To zwykłe doświadczenie życiowe własne albo podpatrzone u innych. A że emocje rządzą naszym życiem? No cóż byłybyśmy warte z sercem jak kamień :) Wrażliwość i wzruszenie to piękne cechy człowieka :) Pysiam mocno :)