Poniedziałek, 21.04.2014
Postanowiłam aktywnie spędzić święta. W końcu to najlepsza okazja i dużo czasu, by zadbać o siebie. Siedzenie przy stole i objadanie się to nie dla mnie. Słońce za oknem, piękna pogoda - to dodatkowe atuty, by nie zbijać bąków.
W tym roku wielkanocne śniadanie u rodziców. Jak zwykle rodzinnie, bardzo przyjemnie rozpoczęliśmy świętowanie. Zjadłam troszeczkę, bez jakiejkolwiek przesady, wszystko pod kontrolą. Trochę poudzielałam się towarzysko i razem z siostrą Agatką wybrałyśmy się na kijki. Ambitnie postanowiłam, że tym razem pójdziemy do wsi Liszna, dojdziemy do rzeki San i wracamy na drugie śniadanie.
Wyszłyśmy o godz. 10.52. Trasa nie była łatwa, dość spore wzniesienia dodawały pikanterii. Mój puls maksymalny 174, ale jazda :) Zatrzymałyśmy się na moment, by odebrać telefon i skasowałyśmy trening. No cóż, trzeba było uruchomić endomondo od nowa. Poniżej zapis 1 etapu.
W zapisie jest informacja, że było pochmurno, ale to nieprawda. Słoneczko pięknie świeciło, wiał lekuśki ciepły wiaterek. Rewelacyjna pogoda na kijki.
Uruchomiłyśmy powtórnie urządzenie i w drogę.
Doszłyśmy do celu, siku w krzaczkach i wracamy. Biorąc pod uwagę topografię terenu i wzniesienia nie było za łatwo, ale też nie ekstremalnie. Ostatnie 2 km były najtrudniejsze, wprawdzie już z górki, ale obtarta stopa i pęcherz nie zapewniły komfortu. Założyłam nieodpowiednie skarpety i stało się.
Prawdę mówiąc więcej dostaje się w kość chodząc po naszych pięknych połoninach. Już nie mogę się doczekać, kiedy znowu połażę po górkach. Zapraszam w Bieszczady, chętnie pokażę co nieco, a i bezpieczeństwo gwarantowane. Partner mojej córki jest ratownikiem górskim GOPR.
Podsumowując wczorajszy dzień: przeszłyśmy dystans 13.77 km w ciągu 2 godz i 16 min. Według wskazań urządzenia spaliłyśmy 1173 kcal - czy to możliwe ?
Na drugie śniadanie nie zdążyłyśmy, ale obiadek w bardzo rozsądnych ilościach zaliczony. Smakował pysznie po takim wysiłku. Maleńki kawałeczek ciasta upieczonego przez mamę zamiast podwieczorku, 2 lampki czerwonego wytrawnego wina to wszystkie moje grzechy w pierwszym dniu świętowania, Kolacji nie zjadłam, bo mi się nie chciało. Dzisiaj rano szok ! Waga w górę o cały kilogram. I pytam za co??? I gdzie tu sprawiedliwość ???
Nic to, dzisiaj też jest pięknie. Słoneczko świeci, idę na rower. Mięśnie trochę bolą, ale chęci są. Mimo wszystko !
Kochane świętujcie, bawcie się, załatwiajcie zaległe wizyty u rodzinki i przyjaciół. Wykorzystajcie na maksa ten piękny czas.
Serdecznie dziękuję za wszystkie komentarze. Wieczorkiem postaram się znaleźć trochę czasu, by poczytać Wasze pamiętniki i pokomentować.
Buziaki na resztę Świąt :)
marii1955
21 kwietnia 2014, 11:47Zauważyłam jedną prawidłowość lub nieprawidłowość , jak kto woli ... Gdy ot-tak zaczynamy ćwiczyć , nie systematycznie - w Twoim przypadku marsz z kijkami i długa trasa , TO waga idzie w górę - zatrzymuje się woda (chyba) . Stąd u Ciebie ten skok wagi - nie ma czym się przejmować , tylko robić swoje :) Pogoda jest cudowna i faktycznie powinno wykorzystać się ją na spacery , marsze ... Pięknie spędzasz czas świąteczny :)Radosnego świętowania :)))
bozenka1604
21 kwietnia 2014, 13:48Marii, chyba masz rację. Wprawdzie ćwiczę codziennie, każdy ranek rozpoczynam 40 min treningiem, ale w tym wypadku był to o wiele większy wysiłek. Poranne ćwiczenia to pikuś w porównaniu z wczorajszym marszem. Ale przecież nie dajemy się chwili, jesteśmy mocne i zawzięte :) Tobie też życzę radosnego świętowania. Buziaki dla Antosia :)
Grubaska.Aneta
21 kwietnia 2014, 11:46No pogoda rozpieszcza, więc trening to sama przyjemność:)
bozenka1604
21 kwietnia 2014, 13:49Tak, tak moja Bohaterko, ściskam mocno :)
Grubaska.Aneta
21 kwietnia 2014, 14:00:-)
mikusia1971
21 kwietnia 2014, 09:55Piękne aktywne Święta:))) waga wcześniej czy później odwdzięczy Ci się za to ***Buziaczek
bozenka1604
21 kwietnia 2014, 13:49Dziękuję Mikusiu za dobre słowo :)
Norgusia
21 kwietnia 2014, 09:40To pewnie efekt zbyt małej ilości płynów....jak na mój rozum! Baw się dobrze i buziaki!!!
bozenka1604
21 kwietnia 2014, 13:53Faktycznie o poranku miałam lekko opuchnięte stopy i dłonie. Biorąc pod uwagę mój wiek i wciąż wariujące hormony nie powinnam brać tego sobie do głowy. Pozdrawiam cieplutko :)
Karampuk
21 kwietnia 2014, 08:33brawo!! u mnie wczoraj ponad 16km ale w trzech etapach
bozenka1604
21 kwietnia 2014, 13:54Ty to dopiero jesteś piechurka, podziwiam i gorąco pozdrawiam :)