No to się porobiło.....
Zacznę od tego ze w sobotę ślub brała moja siostra. Bałam się wzrostu wagi w poniedziałek (no bo to wiadomo, jedzonko,picie, tort itd), zwazylam się w sobotę rano i było 68,8 a dzisiaj 67,8 (wtf?) aż musiałam kilka razy sprawdzać.
Myślałam że będzie ciężko z dietą ale nawet nie chciało mi się jeść, zjadłam mały obiad, potem dziubnelam sałatki greckiej i kawałeczek karkowki, no i oczywiście mały kawałek tortu, aż sama się zdziwionilam ze aż tak mało. Powiedziałam sobie ze nie będę pić,.no i spoko nie ciaglo mnie, ale tutaj się zaczęło. Plotki, ploteczk. Czemu ludzie nie potrafią zrozumieć ze.ktoś nie chce przechylić.kieliszka, że bez alkoholu tez można się bawić. I jako ze nie piłam a sama brałam ślub 3 miesiące temu :-) to cioteczki zaczęły plotkowac ze widocznie musze.być w ciąży :-S Mój tata zdążył się nawet ucieszyć, bo bardzo chciałby zostać juz dziadkiem. Niestety razem z mężem w najbliższym czasie nie planujemy mieć dzieci. Może kiedyś.....
Przeziębienie, Ah ale mnie chycilo, już w niedzielę była masakra. Wszystkie kości bolą, gardło, katar.a jeszcze poprawiny w niedziele. I tu dla rozwiania części plotek wypiłam lampkę wina. Niestety dziś musiałam iść do pracy i czuje się strasznie ale ten kilogram mnie bardzo cieszy i motywuje
widać ze mój mąż to taka chudzinka ;-)