Ah wczorajszy dzień był mega pozytywny. Cały tydzień dzielnie trzymałam dietę i w niedziele rano waga pokazała 70,5 k. Razem z moim mezusiem wybraliśmy się w gory, oj ciężko było rano wstać, ale trzeba było co by po tym upale nie iść. Bałam się tej wyprawy bo myślałam że moja kondycja jest slaba ale po trzech tygodniach ćwiczeń z Ewcią sama zaskoczyła siebie. Mój mąż to po górach goni jak kozica, nie wiem skąd on na to bierze siłę, a ja nawet dotrzymywalam mu, przez pierwszą połowę, kroku. Jestem z siebie mega dumna. Według aplikacji vitali, przeszłam 30 km, co by się zgadzało, i spalilam ponad 3000 kalorii :) po powrocie byłam wykończona a waga pokazała 0,5 kg mniej ;@ W nagrodę za ten wysiłek moje kkochanie zabrało mnie na kolację, ale żeby trzymać się diety, była tylko sałatka.
Dziś rano obawiałam się strasznych zakwasow, a tu nic, tylko trochę stopa boli. Jest cudownie, za tydzień znowu gdzieś pójdziemy.
Jagnisia
31 sierpnia 2015, 13:01:( a ja to jedynie do Lake District mogę się wybrać ale tam ciągle pada... a tak kocham góry. .
bozena89nz
31 sierpnia 2015, 13:07Ja mam to szczęście ze praktycznie w górach mieszkam ( Beskid.Żywiecki)
cathleen.x
31 sierpnia 2015, 11:32Góry. Muszę wreszcie gdzieś pójść bo dawno w sumie nie byłam ;)
bozena89nz
31 sierpnia 2015, 13:08Polecam.