Nadal jestem włosomaniaczką, której w końcu udało się zapuścić włosy. Nie są jeszcze tak długie jak przed ścięciem, ale do krótkich na pewno nie należą:)
Podsumowując, jak dbałam o nie przez te ponad pół roku nieobecności
Maj-Grudzień 2014 stosowałam:
a) szampony: sprawdzone już i jak dla mnie najlepsze
b) odżywka do włosów (doraźnie, jak dla mnie najlepsza do wypadających włosów, choć nie pachnie pięknie, ale jest niezawodna)
c) na końcówki włosów najpierw stosowałam biovax, ale teraz przekonałam się do olejku arganowego z Marionu:
Świetnie wygładzają włosy na długość, przez co włosy nie puszą się, są zdrowsze
d) maski: drożdżowa z połączeniem różnych olejków (ok. raz w tyg)
e) henna wzmacniająca ziół, przyciemniająca włosy (ok raz na 2mies.)
Sprawdzony kolor, który niestety z czasem się wypłukuje (fatalna sprawa np na basenie :/) ale plusem jest to, że zamiast osłabiać włosy jak farby, wzmacnia je, o czym też przekonałam się osobiście
f) podcięcie końcówek (ok 3-4cm), końcówka listopada
Niestety nie stosowałam masażera do włosów pobudzającego krążenie, ale moje włosy nie zaznały też gorąca wynikającego z użycia, suszarki, prostownicy i tym podobnych urządzeń :)
Jeśli natomiast chodzi o wagę, to widnieje na niej liczba 52-53 kg. Biorę się za siebie w garść, w pn zrobię pomiary i zaczynam spalanie tłuszczyku:)
marketttaa
18 stycznia 2015, 16:36wróciłaś :) ja też biorę się za siebie, bo się troszkę zapuściłam :/