Fajnie, że waga wróciła do niższej wartości, ale i tak nie zgadza się to zupełnie z moimi wyliczeniami. Co prawda ważenie dwa dni wcześniej, ale nie sądzę żeby to wiele zmieniało. W tym tygodniu zero ruchu poza drobnym krzątaniem się po mieszkaniu i pakowaniem rzeczy na wyjazd. Deficyt utrzymany, 1350kcal/dzień. Sen raczej słaby, tylko jednego dnia udało mi się przespać ponad 8 godzin. Swoją drogą, jak sobie wtedy pospałam to nie mogłam wyjść ze zdumienia jakie wszystko wydaje się prostsze. Liczę, że na wyjeździe odeśpię te ostatnie tygodnie. W końcu nie będę musiała spać w zatyczkach, które mnie uwierają i przedłużaniu snu raczej nie służą.
Nie wiem jak będzie z ważeniem w kolejnych tygodniach, bo moja domowa waga zostaje w mieszkaniu. Chłop jakąś tam wagę u siebie ma, ale na ile sprawną tego nie wiem. Boję się, że jak zacznę się ważyć na innym sprzęcie to zobaczę wyniki, na które mogę nie być gotowa. No, ale kontrolować się trzeba.
Słabo wybrałam sobie termin na ten wyjazd. Zaraz dopadną mnie przedokresowe humorki, a tu przecież dobrze byłoby się zaprezentować z jak najlepszej strony. Jest niemal przesądzone, że na dniach poznam mamę chłopa. To dla mnie większe wyzwanie niż wszelkie rekrutacje. Szalenie mnie to stresuje. Staram się o tym nie myśleć na zmianę modląc się o to by szanowna pani mama dała mi choć tydzień na aklimatyzację w nowym miejscu. Jedno jest pewne, odwrotu już nie ma, muszę się odnaleźć. Muszę się skonfrontować z rzeczywistością, taka jaka jestem i tak jak potrafię.
PACZEK100
14 lutego 2024, 15:28Baw się dobrze na wyjeździe, nie stresuj się matka chlopa;)
rabarbar_03
14 lutego 2024, 08:22Powodzenia we wszystkich działaniach, które podejmujesz!