Tak to już ze mną jest, zawsze kombinuję i zawsze docieram wszędzie okrężną drogą. Tabletki bardzo spektakularnie działają, spektakularnie mnie zamulają. To dopiero trzeci dzień jak je biorę, ulotka i użytkownicy twierdzą, że działanie musi się rozkręcić, więc niech będzie, poczekam. Sama wiem, że na wszystko trwalsze niż "doraźne" potrzeba czasu, ale gdy pomyślę ile to już w życiu czekam na te swoje lepsze dni to całkiem tracę cierpliwość i nadzieję, że to w ogóle możliwe. Dzisiaj na przykład dostałam ataku paniki, gdy niespodziewanie zabrzmiał dzwonek telefonu. Był to telefon w sprawie rekrutacji, wiem, bo mam drugi numer, który podaję wyłącznie w CV. Stałam jak słup soli, właściwie trzęsący się słup soli i patrzyłam w migający ekran myśląc jedynie by ten przerażający sygnał w końcu się urwał. Mój niedoszły rozmówca widać usłyszał ową litanię i dźwięk dzwonka ucichł, gdzieś w warszawskim biurowcu moje CV leciało właśnie do niszczarki. No i otóż, no i przecież, te tabletki...tak się natrudziłam, tak się wykosztowałam, a tu co, nadal muszę jeszcze jakiś wysiłek włożyć, znowu się przełamywać, doświadczać własnej niedoskonałości i czuć jak doświadczają jej inni, jak na nią reagują z dezaprobatą? No przecież miałam nie czuć nic! Złe tabletki wybrałam. Było pisać podanie o te mocniejsze i doraźniejsze! Albo w ogóle dać se siana. Byłabym tydzień do przodu z odświeżaniem moich wątpliwych umiejętności.
Wziąć się w garść muszę! Nie jestem sześciolatką! Potrafię odbierać telefony! Potrafię umawiać się na rozmowy rekrutacyjne! To nic strasznego! Ludzie bardziej lękliwi i nieopanowani bywają na rozmowach! Najwyżej pani z HR będzie miała śmieszną historyjkę do opowiedzenia koleżankom, ale to nic strasznego. To tylko życie. No tak, tylko życie. Ale mi bardziej chodzi o to, że nie mam kontroli nad tą częścią siebie. Nie wiem co robić żeby się nie trząść i żeby trzeźwo odpowiadać na pytania. Nie wiem czy to kiedykolwiek się skończy, czy chodzenie w mojej kondycji na rozmowy ma jakikolwiek sens. A może to wszystko sobie wmawiam i wyolbrzymiam? Chyba tak. Co za ironia, już miałam pisać, że jutro odbiorę telefon, ale uświadomiłam sobie, że przecież zaczął się weekend. Ale ze mnie odważniacha, sobota i niedziela to moje ulubione dni na odbieranie telefonów. W poniedziałek odbiorę, postanowiłam!
Dobrze, że chociaż z dietowaniem jakoś idzie. Słodyczy nie jem, cukru nie używam. Deficyt jest i to zwykle w okolicach 500kcal. Warzywa są. Chociaż po linii najmniejszego oporu - zazwyczaj na surowo i jako wypełnienie tortilli. Dzisiaj chciałam trochę kcal uciąć na tym placku, bo ~180kcal za kawałek suchego płata to jakaś paranoja. Wsypałam sałatę do miski, dodałam pomidorki, oliwki, kukurydzę i kurczaka, całość polałam jogurtem greckim. Z tym ostatnim trochę zaszalałam niestety i koniec końców moja sałatka miała większą kaloryczność niż gdybym spakowała to w tortille. No, ale zawsze to jakieś urozmaicenie.
Mogłabym popracować nad aktywnością, ale nie chcę się napinać, bo to często gęsto źle się kończy. Co by nie mówić wczoraj zresztą miałam całkiem aktywny dzień. Razem z chłopakiem wczesnym rankiem wybraliśmy się na pieszą wycieczkę na Kopiec Powstania Warszawskiego. Według mojego mądrego zegarka spaliłam w ten sposób dodatkowe 1500 kcal. O dziwo nie miałam z tej okazji myśli typu: "byłam dzielna, a dzielne dziewczynki zasługują na nagrodę".
Wracając zaszłam co prawda do Biedronki, ale jak na dzielną dziewczynkę przystało w koszyku wylądowały tylko zdrowe produkty:
- jabłka (dzienny limit 1 sztuka),
- zupy (niby gotowce, ale są niskokaloryczne, smakują nieźle i mają dobry skład),
- jogurty (Fruvita Pure - bez cukru dodanego, ale też maks. 1szt. dziennie),
- drożdże (pijam regularnie, bo mają dużo witamin z grupy B)
W rzeczywistości było to mocno ryzykowne zagranie, bo głód już mocno dawał mi się we znaki. Zwykle w takich okolicznościach zaczynało się zapełnianie koszyka słodyczami na ślepo, ale tym razem dałam radę.
Moja obecna sylwetka - waga w okolicach 75,6 kg. Dokładniej nie wiem, następne ważenie wypada dopiero we wtorek.
Wracam_Do_Siebie
1 sierpnia 2021, 22:16dobre zakupy, super, że udało Ci się powstrzymać od niezdrowych rzeczy :)
Julka19602
31 lipca 2021, 05:58Witaj no kondycję psychiczną masz trochę zachowana. Musisz nabrać dystansu odpocząć. Ja na tabletkach też byłam i nie zawsze załatwia sprawę. Pozytywne myślenie i nagranie pewności siebie. Pozdrawiam wszystko się ułoży tylko popracuj nad sobą trzymam kciuki
Ursa_Minor
30 lipca 2021, 22:08Mamy podobny wzrost, wagę, a nawet figurę. Mam nadzieję, że obie zgubimy zbędne kilogramy!
equsica
30 lipca 2021, 20:47Trzymam kciuki.. sama zwialam.chyba przed dwoma rozmowami.. jeszcze przed wypowiedzeniem umowy.. wzięłam nawet urlop żeby iść na rozmowę i w rano 3 godziny przed rozmową zadzwoniłam że nie dotrę.. Ale w miarę jak się przemoglam było już lepiej ;)