Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania: cookies and Mc Donald
8 października 2010
dzis duzo ciastek w przerwach jedno 80kcl ale kurcze jakie smaczne i chicken legend z frytami na kolacje 2500kcl niestety. a jutro zapowiada sie impreza i puste kalorie.w koncu sie troche upije, dawno nie pilam wodki. :)
dzis tu wiecej takich co nagrzeszyly jest... Ja dzis czekoladowo ale zrzucam, ze to przez okes. Zazdroszcze ci tej balangi jutro. Ja juz od tygodnia probuje namowic meza zebysmy sie winem ubzdryngolili i poszaleli ale on do pracy codziennie na rano i kieruje wiec czekam tez do jutra zeby sie w koncu upaprac... Weselne przypaly: 1) wychodzac po blogoslawienstwie do kosciola uwalilam caly bok sukienki ropa z plotu (tak, tak z plotu) niemozliwe do zmycia 2) przez akcje z sukienka zapomnialam wziasc szal na ramiona i w kosciele przestalam z golymi ramionami, plecmi i dosc niskim dekoltem, czulam sie bardzo zle 3) po mszy zapomnialam zamienic bukiety i zostawilam swoj piekny, reprezentacyjny w kosciele.... Moj starosta poszedl go potem zamienic ale juz rozpoczela sie kolejna msza slubna, a ze oltarz przy ktorym zostawia sie kwiaty jest na samym przodzie kosciola, wszyscy ludzie to widzieli . Dodam tylko jeszcze, ze pochodze z malej miejscowosci... wiecej wiadomo o co chodzi 4) tata weselny wyszedl z wesela o 17 bo sie obrazil o glupstwo i juz potem nie wrocil ! Nawet nie chce myslec jak wtedy czul sie moj maz, jego mama i cala rodzina 5) zawiodlam sie na 5 gosciach weselnych, ktorych zaprosilam, zaplacilam i liczylam, ze przyjda a oni tak po prostu nas olali, wyjezdzajac potem z glupimi wymowkami. 6) Swoja orkiestre zamowilam przede wszystkim dlatego, ze cudownie spiewala solistka, w dniu slubu nie pojawila sie. Powiedziano nam, ze jest chora. Okazalo sie, ze miala swoj slub tydzien przed nami i po prostu pojechala na podroz poslubna. 7) Sukienke slubna znalazlam na 4 dni przed slubem... bo wyjechalam do Londynu na 2 miesiace na wakacje a zostalam na troche dluzej i nie bylo kiedy kupic. 8) Zepsul sie aparat fotografa w czasie blogoslawienstwa i trzeba je bylo powtarzac 9) z nerwow ugryzlam ksiedzu palec kiedy podawal mi komunie i to wszystko mam uwiecznione na plycie 10) nie zrobilam kopii zdjec z wesela, komputer zawirusowany, zdjecia skasowane, plyty nie chca sie odczytac - zrob sobie kilka kopii, filmu tez bo po jakims czasie plyta sie zacina 11) czekajac na ksiedza w drzwiach kosciola naliczylam 70 ze 122 zaproszonych gosci, przez cala msze mialam zwalony humor, bo myslalam tylko ile bedzie wolnych miejsc na sali, mine mialam masakryczna, potem okazalo sie ze wiekszosc moich gosci sie po prostu spoznila, tez nieladnie. Ja tez zreszta przez te sukienkie sie spoznilam bo mi ja mama podszywala i podpinala, caly tren, ktory mialam zostal zabrany na chowanie plam, cale szczescie, ze ten tren byl. 12) po slubie mielismy dostac pokoj dla nowozencow a okazalo sie ze dostalismy pokoj z trzema pojedynczymi lozkami :( lozka sie przydaly dla dzieciakow, ktore popadaly i mogly sie wygodnie przespac a mysmy na jedynce tez dali rade, przytulasnie bylo 13) po weselu maz zostal poodprawiac ostatnich niedobitkow, rozliczyc sie z orkiestra i dopilnowac wszystkiego a ja spalam na siedzaco przystole, bo jeszcze dzieciaki byly w lozkach a ja nie moglam sama zdjac tych wszystkich gorsetow i calej reszty, gotowalo sie we mnie ze zlosci. Noc poslubna byla tez troszke inna niz to sobie wyobrazalam, ze wzgledu na masakryczne zmecznenie... 14) kiedy ukladala mi fryzjerka wlosy dostalam okres, ktorego sie zupelnie nie podziewalam, do kazdego wyjscia do ubikacji musialam miec asyste przynajmnie dwoch osob... i caly czas glupie mysli czy cos sie nie przelalo, wiadomo, ze nie ale wiesz jak to jest.
Z akcji z wesela mojego brata, na ktorym bylam staroscina 1) na 120 gosci podano 90 kieliszkow szampana na powitanie, nie raczono dodac kieliszow a potem jeszcze oddano mu kilka butelek szampana, bo niby za duzo kupil 2) o godzinie 23 skonczyly sie napoje!!!!!! nikt z obslugi nam nie powiedzial, ze sie koncza. W umowie bylo, ze mozemy dokupic wiecej od nich na co oni odpowiedzieli, ze nie sprzedadza nam nic bo jutro maja chrzciny!!!!! Moj tato i jeden z gosci weselnych pojechali do jedynego otwartego o tej porze sklepu i musieli kupic soki i wiekie 2 lirowe butle coli i napojow, jedyne jakie byly dostepne. SZOK! Po polnocy zyczenia dla rodzicow weselnych a tato w tym czasie w Tesco. Brak slow.
Tak wiec jak widzisz, ten twoj sen z butami nie jest taki najgorszy. Mimo, ze bylo tyle nieprzyjemnych sytuacji i tak chcialabym przezyc dzien naszego slubu jeszcze raz.
A o watrobke powaznie sie pytam, slyszalas cos na ten temat?
ja stwierdzam, że wódka w sporych ilościach nie jest takim złem, zwłaszcza jeśli wychodzisz na miasto, pijesz, tańczysz, pijesz, tańczysz, włóczysz się po centrum, a na drugi dzień taki kac, że tylko woda. wyrównuje się ;]
bojamamcel
9 października 2010, 06:02Czasem można:)
grubaHanka
9 października 2010, 01:52dzis tu wiecej takich co nagrzeszyly jest... Ja dzis czekoladowo ale zrzucam, ze to przez okes. Zazdroszcze ci tej balangi jutro. Ja juz od tygodnia probuje namowic meza zebysmy sie winem ubzdryngolili i poszaleli ale on do pracy codziennie na rano i kieruje wiec czekam tez do jutra zeby sie w koncu upaprac... Weselne przypaly: 1) wychodzac po blogoslawienstwie do kosciola uwalilam caly bok sukienki ropa z plotu (tak, tak z plotu) niemozliwe do zmycia 2) przez akcje z sukienka zapomnialam wziasc szal na ramiona i w kosciele przestalam z golymi ramionami, plecmi i dosc niskim dekoltem, czulam sie bardzo zle 3) po mszy zapomnialam zamienic bukiety i zostawilam swoj piekny, reprezentacyjny w kosciele.... Moj starosta poszedl go potem zamienic ale juz rozpoczela sie kolejna msza slubna, a ze oltarz przy ktorym zostawia sie kwiaty jest na samym przodzie kosciola, wszyscy ludzie to widzieli . Dodam tylko jeszcze, ze pochodze z malej miejscowosci... wiecej wiadomo o co chodzi 4) tata weselny wyszedl z wesela o 17 bo sie obrazil o glupstwo i juz potem nie wrocil ! Nawet nie chce myslec jak wtedy czul sie moj maz, jego mama i cala rodzina 5) zawiodlam sie na 5 gosciach weselnych, ktorych zaprosilam, zaplacilam i liczylam, ze przyjda a oni tak po prostu nas olali, wyjezdzajac potem z glupimi wymowkami. 6) Swoja orkiestre zamowilam przede wszystkim dlatego, ze cudownie spiewala solistka, w dniu slubu nie pojawila sie. Powiedziano nam, ze jest chora. Okazalo sie, ze miala swoj slub tydzien przed nami i po prostu pojechala na podroz poslubna. 7) Sukienke slubna znalazlam na 4 dni przed slubem... bo wyjechalam do Londynu na 2 miesiace na wakacje a zostalam na troche dluzej i nie bylo kiedy kupic. 8) Zepsul sie aparat fotografa w czasie blogoslawienstwa i trzeba je bylo powtarzac 9) z nerwow ugryzlam ksiedzu palec kiedy podawal mi komunie i to wszystko mam uwiecznione na plycie 10) nie zrobilam kopii zdjec z wesela, komputer zawirusowany, zdjecia skasowane, plyty nie chca sie odczytac - zrob sobie kilka kopii, filmu tez bo po jakims czasie plyta sie zacina 11) czekajac na ksiedza w drzwiach kosciola naliczylam 70 ze 122 zaproszonych gosci, przez cala msze mialam zwalony humor, bo myslalam tylko ile bedzie wolnych miejsc na sali, mine mialam masakryczna, potem okazalo sie ze wiekszosc moich gosci sie po prostu spoznila, tez nieladnie. Ja tez zreszta przez te sukienkie sie spoznilam bo mi ja mama podszywala i podpinala, caly tren, ktory mialam zostal zabrany na chowanie plam, cale szczescie, ze ten tren byl. 12) po slubie mielismy dostac pokoj dla nowozencow a okazalo sie ze dostalismy pokoj z trzema pojedynczymi lozkami :( lozka sie przydaly dla dzieciakow, ktore popadaly i mogly sie wygodnie przespac a mysmy na jedynce tez dali rade, przytulasnie bylo 13) po weselu maz zostal poodprawiac ostatnich niedobitkow, rozliczyc sie z orkiestra i dopilnowac wszystkiego a ja spalam na siedzaco przystole, bo jeszcze dzieciaki byly w lozkach a ja nie moglam sama zdjac tych wszystkich gorsetow i calej reszty, gotowalo sie we mnie ze zlosci. Noc poslubna byla tez troszke inna niz to sobie wyobrazalam, ze wzgledu na masakryczne zmecznenie... 14) kiedy ukladala mi fryzjerka wlosy dostalam okres, ktorego sie zupelnie nie podziewalam, do kazdego wyjscia do ubikacji musialam miec asyste przynajmnie dwoch osob... i caly czas glupie mysli czy cos sie nie przelalo, wiadomo, ze nie ale wiesz jak to jest. Z akcji z wesela mojego brata, na ktorym bylam staroscina 1) na 120 gosci podano 90 kieliszkow szampana na powitanie, nie raczono dodac kieliszow a potem jeszcze oddano mu kilka butelek szampana, bo niby za duzo kupil 2) o godzinie 23 skonczyly sie napoje!!!!!! nikt z obslugi nam nie powiedzial, ze sie koncza. W umowie bylo, ze mozemy dokupic wiecej od nich na co oni odpowiedzieli, ze nie sprzedadza nam nic bo jutro maja chrzciny!!!!! Moj tato i jeden z gosci weselnych pojechali do jedynego otwartego o tej porze sklepu i musieli kupic soki i wiekie 2 lirowe butle coli i napojow, jedyne jakie byly dostepne. SZOK! Po polnocy zyczenia dla rodzicow weselnych a tato w tym czasie w Tesco. Brak slow. Tak wiec jak widzisz, ten twoj sen z butami nie jest taki najgorszy. Mimo, ze bylo tyle nieprzyjemnych sytuacji i tak chcialabym przezyc dzien naszego slubu jeszcze raz. A o watrobke powaznie sie pytam, slyszalas cos na ten temat?
zgrzeszylam
9 października 2010, 00:42ja stwierdzam, że wódka w sporych ilościach nie jest takim złem, zwłaszcza jeśli wychodzisz na miasto, pijesz, tańczysz, pijesz, tańczysz, włóczysz się po centrum, a na drugi dzień taki kac, że tylko woda. wyrównuje się ;]
mandi222
8 października 2010, 22:29oj nieładnie! :D