Dzień - pomijając, że umieram na przeziębienie - był całkiem całkiem. Poczytałam, popisałam, pooglądałam. O, poszperałam też w kompie i co znalazłam? Swoje zdjęcie sprzed wieków, to jest z czasów jakichś 63kg na wadze. Voila, oto i ono:
Widzicie tę tycią przerwę wysoko między udami? Ha, pomarzyć mogę:D
Tak szczerze, to jestem z siebie dumna. Dzisiaj wyjątkowo.
"Mamo, co mogłabym zjeść na śniadanie? Tylko coś zdrowego w miarę, błagam."
"Masz tam płatki Chocapic."
"Chcesz coś na obiad?"
"A co proponujesz? Byle zdrowego. Wiesz, jakieś warzywa..."
"Naleśniki mogłybyśmy usmażyć."
"Pamiętasz ten blok czekoladowy, który zrobiłam?"
"Mamo..."
"No daj spokój, nie masz ochoty?"
Tak, moja mama jest mistrzem. A ja NIE ULEGŁAM, HA! No nie do końca..."Masz tam płatki Chocapic."
"Chcesz coś na obiad?"
"A co proponujesz? Byle zdrowego. Wiesz, jakieś warzywa..."
"Naleśniki mogłybyśmy usmażyć."
"Pamiętasz ten blok czekoladowy, który zrobiłam?"
"Mamo..."
"No daj spokój, nie masz ochoty?"
Śniadanie: dwie kanapki z polędwicą, sałatą i ogórkiem + jakiś serek z płatkami czekoladowymi
II Śniadanie: owsianka słodzona (cukrem rumowo-waniliowym, cholera - jeszcze nigdy tak bardzo nie smakowała mi owsianka) + jabłko + kawa z mlekiem
Obiad: makaron z pesto
Na kolację chyba zjem znowu owsiankę. Zajebista była.
Oczywiście zapijałam się wodą i herbatą zieloną. No i zgadnijcie co znalazłam, szukając plasterka (fioletowy w muminki, umarłam). Tabletki morwy białej. Okazuje się, że w czasie mojej nieobecności, mama zakupiła ów specyfik w celu szybkiego zrzucenia kilogramów. Oczywiście - to jest chyba rodzinne - nie potrafi brać jej systematycznie. Zastanawiam się, czy samej nie zacząć. Tak to będzie stała na półce i się zmarnuje, a tak... Dobra, nie wiem, zastanowię się;p Ale musicie przyznać, że kuszące są te wszystkie "wspomaga odchudzanie".
Dobra, lecę oglądać serial. Te, które czytały poprzednie posty, wiedzą co;p Nowym czytelniczkom (/czytelnikom), o ile tacy w ogóle są, mówię jedno: SUPERNATURAL. Nie wierzę, że zabrałam się za to dwa lata temu i stwierdziłam, że jest beznadziejne, nie wierzę. Dobra, pierwsze trzy odcinki to jest jakaś katastrofa, fakt. Ale jak po tych dwóch latach postanowiłam dać jeszcze jedną szansę Supernatural z pominięciem trzech pierwszych odcinków... cóż, zakochałam się:>
Ciapkapusta
26 stycznia 2014, 22:00Jak moja babcia. Obejrzy program o anorektyczkach i zaczyna się zamartwiać. Śmiech na sali. =D
murkwia
26 stycznia 2014, 19:02Supernatural jest tak beznadziejne, że aż cudowne;) Prawie tak cudowne, jak fioletowe plastry w muminki (skąd się takie bierze, też chcę?).
siczma
26 stycznia 2014, 18:49Moja mama zachowuje się inaczej - mamo co na śniadanie? -zrób coś - to mogą być placuszki owsiane? -ale ja będę gruuuubaa. Za chwile - mamo, co jesz? - czekoladę -miałaś nie jeśc słodyczy -za póżno...