Zostaje mi tylko powiedzenie, że jestem wciąż chora (nie było dzisiaj lekcji, na której klasa chórem nie zaryczała "na zdrowie!"). Gardło mniej niby boli, ale za to strasznie się pocę i mam katar.
ALE NA IMPREZĘ IDĘ! huehuehue.
W sumie nie powinnam się tak cieszyć - składka to 25zł i jeszcze mam przynieść coś do jedzenia. Za co ja płacę, pytam się.
Aha i jutro wracam - po trzech tygodniach nieobecności - na swoje wygwizdowie, a to z kolei oznacza ważenie. O ile nie przekroczyłam 70kg, to jest dobrze (a przynajmniej nie tak bardzo źle).
A teraz, skoro do owego posiedzenia u koleżanki zostały niemal trzy godziny... SUPERNATURAL!
Ciapkapusta
24 stycznia 2014, 18:40Zużycie prądu, wody, podłogi. Ktoś tu myśli ekonomicznie. =D