-Wstawaj, wstawaj, wstaaaaaawaj. Czas do pracy.
- Jeszcze 15 min
- 15 min to Ty masz na brzuszki poranne.
- Od jutra...
- Nie. nie od jutra! Wstawaj!
-Prooooszę jeszcze 10 min
-Mam Ci przypomnieć jak wczoraj starałaś się wcisnąć w jeansy, które kupiaś dwa miesiące temu ? Przypominam: poległaś
- Ok, wstaję.
- I poranna toaleta , szklanka wody , tabletki ...
- Wiem, wiem...
- ... i tron
- Nie chce mi się....
- To dawaj brzuszki a potem tron ....
- I ważenie :)
- Ani mi się waż się ważyć. Chcesz się zdołować?
- Nie
- No to kończ siorbać tą szklankę wody i na koń! Tzn na tron!
Moje chude "ja " mnie wykończy. Ale przynajmniej mnie motywuje. Strasznie rozwala mnie tymi jeansami, mądrościami, pomyślałby kto że taka terefere się znalazła. Że wszystko może, a chudnięcie wciąga nosem. Mam ochotę tą moją Blue utopić :) W kiblu ją utopić. Narazie jej nie lubię.
P.S. Bardzo Wam dziękuję za wsparcie i komentarze. Walczyyyymy dzień drugi :)