Dokładnie. :) Dzisiaj podeszłam do ,,Turbo" Ewy. Nie wiedziałam, czy dam radę... ale dałam! Ograniczałam tylko te podskoki na mniej uciążliwe, bo wiem, że były one zbyt obciążające dla mojego organizmu. Teraz jestem po kąpieli, po jedzeniu i odpoczywam.
Zadzwoni kumpela, to może do niej pojadę.
Nadal idzie mi dobrze. Jestem zacięta... jak deszcz we wietrze. :)
A za 2-3 dni przyjeżdża mój K., po trzech miesiącach nieobecności...
Mniej niż 100 dni do ślubu - nadal to do mnie nie dociera. :)
czeresniaaa99
10 kwietnia 2014, 08:37nic tak nie motywuje jak bycie w centrum uwagi w tak waznym dniu, wiec zycze powodzenia!!!
kleopatrra
9 kwietnia 2014, 09:18zleci szybciutko.. ja pamietam jak mialam rok do slubu a tu nagle hop ! i slub a teraz to juz nawet dwa lata po... ehh.. jak ten czas leci... gratuluje wytrwalosci :)
OnceAgain
9 kwietnia 2014, 08:58Uuuu to jak przyjedzie Twój K. to po pierwsze oceni pierwsze efekty a po drugie na pewno pomoże Ci w ćwiczeniach ;D
virginia87
8 kwietnia 2014, 22:04do mnie dotarło, że ślub niebawem jak się zapisałam na próbną fryzurę i makijaż :)
laura26xen
8 kwietnia 2014, 21:28Widzę że nadal walczysz :-) ślub to super motywator. Ja za 3 mce wakacje w grecji, więc wracam Pelna para do diety i treningów!