Tak. Myślę, że jestem mocna. Przedwczoraj 15 km, dziś 14 km w terenie na rowerku. W sumie zrobiłam jakieś 100 km w ciągu 3 tygodni... To nie taki zły wynik. Tym bardziej, że pogoda no nie była łaskawa. Taka aktywność na powietrzu jest milion razy lepsza niż kiszenie się w domu i rower stacjonarny (który mimo wszystko na zimową aurę lub niepogodę też się sprawdza). No i ćwiczenia siłowe też są OK. Szczgólnie te z Vitalii. Efektywne. No i rozciąganie...
Raz biegałam. Chciałabym więcej. Może dziś po kolacji? Ale zmuszać się nie będę. Zobaczymy. Kondycję mam lepszą niż te 3 tygodnie temu. To na pewno. Ale bigać na pewno będę, bo ładne nogi są wtedy. . . Spokojniutko.
Dieta na +. Grzeszyć nie zamierzam i nie zgrzeszyłam. O 17.30 zjadłam 3/4 dużego jabłka. O 19 kolacja.
Ta moja walka z kg to pokrętna była, a teraz jestem uparta jak za tym pierwszym razem (2010). Tylko teraz jem więcej, więc i mam nadzieje, że joja nie będzie. Mam nadzieję, że na stabilizacji też wszystko pójdzie OK. Bo przetrwać stabilizację, to jest właśnie sedno każdej diety. W tym roku czekają mnie 3 wesela! Być może 2... minimum. Sierpień i wrzesień. To dobra motywacja, żeby wyglądać ładnie. Pamiętam jak zrobiłam małą furrorę jak się pojawiłam taka szczuplinka(czerwiec 2010) Wlepiali we mnie gały i nie wierzyli... Boże! Jak ja się wtedy świetnie czułam w soim ciele. Nie było może ono jako szczególnie rewelacyjne, ale było dobrze. I na plaży nie wstydziłam się rozebrać. Normalnie zajbiście. Jak o tym pomyślę, to mi się błogo robi. Ale wiecie co... Weszłam już w te spodenki co w 2010... nie leżą idealnie jeszcze, ale są OK. No i spodnie, co wtedy mi spadały z tyłka i nie mogłam ich nosić, to teraz mi wiszą na zadzie, ale niestety jeszcze nie spadają... Ale poczekajmy. Będzie dobrze.
kate3377
22 maja 2012, 13:59Nie ma to jak spadające z tyłka spodnie;)) To chyba dla nas największa motywacja:D
ann19
22 maja 2012, 09:04dostać komentarz od mojej największej motywacji i autorytetu w odchudzaniu - bezcenne, wspaniałe uczucie. Jestem Ci mega wdzięczna za odpowiedź pod wpisem bo naprawdę te 2 lata temu czy rok wstecz najbardziej mnie inspirowałaś ze wszystkich osób które obserwuję. Dziękuję i pora zabrać się do roboty :)))))) Determinacja do ćwiczeń Cię widzę nie opuszcza - liczby kilometrów przejechanych imponujące :)
katinkaa
21 maja 2012, 21:54no i bardzo dobrze:) niestety nie mam tu rowerka, mam co prawda stacjonarny ale tak intensywnie nim jeździłam ze go zamordowałam - cos sie w nim rozjeb...i jak teraz chciałabym pojezdzic to słyszeliby sasiedzi z 5 domów dalej - tak hałasuje!!Ale tobie gratuluje postępów
karolinchen88
21 maja 2012, 21:40tyle na rowerku jezdzisz. cudownie. Ja zaczelam na rolkach i dzis rowniez weszlam w spodenki z 2008. Ale sie ciesze, jak male dziecko :)
MllaGrubaskaa
21 maja 2012, 18:46szalejesz na ty rowerku! super!