I pierwszy cheat day, który był wczoraj. Jeszcze dzisiaj zważyć się nie mogę- jutro pewnie też nie będę mogła. Na pewno sprawdzę we wtorek wszystkie pomiary. Na razie nie mam problemów z powrotem do diety. Myślałam, że po dniu gastrorozpusty nie pozbieram się, ale daję radę. Głównie też dlatego, ze powiedziałam rodzicom o diecie (jestem u rodziców na weekend) i szanują to, że nie mogę dzisiaj jeść nic innego niż samodzielnie przygotowane posiłki. Wydawałoby się, że dieta jest bardzo monotonna, ale mi to nie przeszkadza. Nie muszę się zastanawiać "co dzisiaj zjem?" . Znam swój repertuar i staram się nie kombinować za bardzo. Jedyna rzecz jaka mi nie wyszła w tym tygodniu, to taka, że niestety w piątek wypiłam butelkę wina, a nie tylko dwie lampki :) Cóż... mam nadzieję, że nie zaważy to na efekcie końcowym :) Przekonamy się za trzy tygodnie.
Pozdrawiam,
Ania
Melycha
16 sierpnia 2015, 14:01Myślę, że tak. Obfitość śniadania ma zdecydowanie pływ na to ile potem w ciągu dnia zjesz. Chłopak jada jajecznice z 4 jajek, na kiełbasie (ok 8-9.00) i czasem nic nie je aż do obiadu (ok. 17.00). U Ferrisa nie ma znaczenia też ilość posiłków z tego co pamiętam ani równy odstęp między nimi - znowu ze względu na brak węglowodanów (białych), które to powodują wyrzut insuliny i jej spadek po pewnym czasie. Stąd człowiek jest długo syty i nie ma napadów głodu. Swoją drogą jedząc ciągle to samo (fasola, soczewica, jajka, mięso :D) można po pewnym czasie nie mieć ochotę w ogóle jeść haha.
Blairann
16 sierpnia 2015, 14:07No ja z książki zrozumiałam, że powinno się jeść co 4 godziny... bo faktycznie wielkość posiłku nie ma znaczenia. Co do różnorodności posiłków. To zgadzam się z Ferrisem, że trochę przykładamy do tego za dużą wagę. Jak się tak zastanowię to i tak jadłam w kółko to samo :)
Blairann
16 sierpnia 2015, 14:09A no i ja też dodaję inne warzywa niż tylko to co on wymienia. Jem cukinię, pieczarki, bakłażany itp. Zatem jakoś tam daję radę :)
Melycha
16 sierpnia 2015, 13:49Zasada jest taka, że jak czujesz się głodna, to znaczy że zjadłaś za mało. Tam nie ma ograniczenia ogólnie w ilościach czy kcal.
Blairann
16 sierpnia 2015, 13:55No nie ma, nie ma. Myślę, że mnie zapycha tak duża ilość białka jednak... bo ilościowo nie jem jakoś super więcej... chociaż śniadania jem konkretne i może to ma wpływ?
Melycha
16 sierpnia 2015, 13:34Duży plus tej diety był taki, że tydzień człowiek jest w stanie sie na tyle mocno zmobilizować, dobrze się trzymać, wiedząc, że w sobotę (tak przypadał mój cheat day) można pozwolić sobie na właściwie co się chce. Tylko ja przesadziłam :D
Blairann
16 sierpnia 2015, 13:46U mnie pierwszy cheat day był spoko. Jadłam co chciałam. Raczej nie przesadzałam z ilością ( w sensie wielkości jednego posiłku), ale jadłam ciągle i ciągle. Ledwo odpoczęłam i znowu jadłam :) dla mnie fajne jest to, że nie jestem głodna między posiłkami. Nie rzucam się na jedzenie wieczorami. Jedynie boję się dni przed miesiączką, Wtedy zawsze mam ochotę na węgle. Mam nadzieję, że będę mogła się opanować.
Melycha
16 sierpnia 2015, 13:14Cześć, powiem tak. Czytałam wiele pozytywnych opinii na o metodzie Ferrisa, sama posiadam książkę 4 godzinne ciało i byłam na diecie slow carb. Na początku super efekty waga leciała. zaczęłam od 69 kg, udało mi się w miesiąc zejść do 64 - efekt super. Jednak te cheat days były dla mnie destrukcyjne, rzucałam się na węgle jak opętana a na jajka nie mogłam patrzeć. Chyba nie dla mnie to było, ale nie podważam skuteczności diety. Mój chłopak chciał zrzucić w krótkim czasie ok 5 kg, zrobił to w 3 tygodnie i do dzisiaj trzyma wagę, i jajecznicę na śniadanie je do dzisiaj. Jemu służyło i pomogło. Mnie trochę zgubiło, po miesiącu tak rzuciłam się na węgle, że dobiłam do 73 kg, z których teraz ponownie schodzę. Oby Tobie służyła. Grunt nie przesadzać w cheat day - bo mnie to zgubiło! Buźka!
Blairann
16 sierpnia 2015, 13:29Cześć, super, że się odezwałaś i napisałaś mi o swoich doświadczeniach. To bardzo przydatne. Dzięki :) Mam nadzieję, że ja nie będę się, aż tak rzucała. Kiedyś jak byłam na diecie i schudłam 12 kg to też w sumie obcinałam bardzo mocno węgle, zatem to jest dla mnie jedyna słuszna metoda. Zapomnieć o mące :)