Chciałabym tak codziennie-wchodzę na wagę i widzę, że jest mnie trochę mniej, chociażby 0,1 kg. Ponoć codzienne ważenie się, to kiepski pomysł, ale ja inaczej nie umiem. Każdego dnia po wizycie w łazience wskakuję na wagę. Zrobiłam z tego rytuał. Bywa, ze jestem pozytywnie zaskoczona i dodaje mi to skrzydeł, ale jest i tak, że waga wskazuje niezrozumiałe dla mnie wyniki...
Śniadanie (na bogato i grzesznie): śledzik na raz z cebulką, łyżka pastelli z łososia+ chrupiący paluch pszenny z makiem.
W planach: zupa-krem z dyni z mlekiem kokosowym (zrobiłam ja wczoraj), koktajl z pomarańczy i grejfruta, jabłko, pierś z kurczaka + kasza jęczmienna +surówka
W ramach dawki sportu planuję długi spacer, po pogoda jest piękna.