Idzie bardzo powoli, ale konsekwentnie do przodu. Planowanie posiłków i pudełka z jedzeniem do pracy + codzienna dawka ruchu to klucz do sukcesu. Tego ostatniego będzie jakby więcej z uwagi na spalony most i związane z tym objazdy i dodatkowe przymusowe spacery. Jeśli ma mi to wyjść na zdrowie, to mogę wstawać 45 minut wcześniej niż zwykle.
Ostatnio trafiają mi się bardzo imprezowe weekendy, spontaniczne wyjścia do knajp. Dziś kolejny wieczór z tej serii. Może to dziwne, ale zaczyna mnie to męczyć i marzę o popołudniu i wieczorze w piżamie. Teraz od poniedziałku do piątku wstaję przed 6.00 lub o 5.00 (z uwagi na objazdy) i chyba stąd tęsknota za zwykłym lenistwem w domu.
Życzę wszystkim udanego wypoczynku:)