Wstałam dzis z panicznym poczuciem, że muszę gdzieś biec, coś pilnie zrobić. Po kilku sekundach zorientowałam sie, że to już TEN czas. 2 tygodnie bez pracy i codziennego zamętu. Dziwnie mi jakoś...Nie umiem sie z tego cieszyć, a przecież czekałam na 26 stycznia:/ Mój pracoholizm sięgnął zenitu? W pracy niezbyt miła wiadomość na koniec semestru: Będą cięcia w ramach oszczędności. Wkurzające jest to,że kiedy podwyższają pensje nauczycieli o 30-50zł, to trąbia o tym w mediach, a kiedy zabierają po kilkaset zł, to cicho sza... A zabierają systematycznie juz od jakiegoś czasu. Dziwny jest ten nasz kraj. W takich momentach mam ochotę zwinąć manatki i stać się ,,utrzymanką" w państwie mojego chłopaka.
Dietowanie średnio. Na wadze 2 kg więcej. Zbliża się @, ale to małe usprawiedliwienie. Po prostu za dużo jadłam i nie ćwiczyłam.
Zabieram sie za porządkowanie moich 4 ścian. Wieczorem przyjeżdża chłopak, Czas zmienić klimat:)
ps. Wątróbka z cebulką i jabłkiem za mna chodzi....Czuję,że muszę:)
Dobrego dnia:)
Cailina
27 stycznia 2013, 21:33Ja sie dziwie, ze jeszcze nie zwialas;-)
Yokomok
26 stycznia 2013, 11:58Moja mamcia rowniez nauczycielka, z powolania, z roznymi tytulami, odznaczeniami, dzialaczka spoleczna, dzialaczka ZNP i jakies grosze zarabia. Tak mi jej szkoda, bo oddala swe serce, ale zyc za takie pieniazki trudno. Na dodatek mieszka w malej miescinie gdzie nie ma zadnej pomocy, a tam nauczyciele maja jeszcze gorzej. Jak tak czujesz to tak zrob:) Sciskam:)