Spadek 0,4kg.Cieszę się, bo lepiej się czuję kiedy jest mnie nieco mniej. Wczoraj przeżyłam ,,chwile grozy". Przez nieuwagę zrzuciłam laptop ze stołu i uszkodził sie port usb od netu bezprzewodowego. Wpadłam w czarna rozpacz.Na szczęście mąz koleżanki z pracy jest informatykiem, naprawił wszystko w 10 minut i znów mogę cieszyć sie netem:) Doszłam do wniosku, że mogę nie miec telewizora, nawet komórki, ale bez netu długo nie pociągnę:)
W pracy nadal kocioł. jeszcze nigdy pracując na 1,5 etatu nie miałam tylu zajęc i spraw do załatwienia. Czasem nie ma czasu,żeby wypić przysłowiową kawę. Z drugiej strony lubie kiedy wracam do domu skonana, ale czuję,że dzień ,,nie przeleciał przez palce"
Menu: Śniadanie: musli z jogurtem naturalnym, 2 śniadanie: fasolka szparagowa (mam taką ochotę), obiad: sałatka z pomidorów, papryki i jajka na twardo, podwieczorek: 4 kostki gorzkiej czekolady, jakiś owoc, kolacja: kefir.
No i muszę wieęcej pić, bo przez ostatnie kilka dni było było za mało płynów.
Dobrego dnia i duzych spadków!:)
alesza
27 września 2012, 22:04Świetnie, waga zaczyna Cię przepraszać :) Z laptopami łatwo o przygody - ja kiedyś zahaczyłam o kabel i w ten malowniczy sposób pociągnęłam za sobą z impetem cały komputer. Na szczęście ekran nie odpadł od klawiatury, za to niechętnie się domykał ;) Ja też dzisiaj zabiegana. Na nogach od piątej rano - ale masz rację, że potem są powody do poczucia wyeksploatowania dnia :) Pij, pij, ja i moja trzecia herbata pozdrawiamy!