Dzisiaj staropolskim zwyczajem wskoczyłam na wagę i...Takie niespodzianki to ja lubię! -0,5 kg! Bardzo się cieszę, ale nie ukrywam,że jestem teź lekko zdziwiona. Fakt, że przez 4h szorowałam mieszkanie, ale poza tym aktywności fizycznej nie było zbyt wiele.Wpadł tez nadprogramowy lód koktajlowy (270 kalorii) i ciastko z kawałkami czekolady ( 96 kalorii).Odwodniona nie jestem, bo zawsze bardzo duzo piję,zadne tresci jelitowe we mnie nie zalegały..Dziwne...No ale nie będę narzekać;)
Jakieś 3 tygodnie temu nabyłam ,,krokomierz" i często z niego korzystam. Uswiadomiłam sobie, że idąc pieszo 1 przystanek do pracy spalam około 50 kalorii, a to tylko kilka minut szybkiego marszu. Kawałek do kawałka i cos tam sie zawsze uzbiera:)
Dziś pierwszy dzień prawdziwej pracy.Organizuję sie na nowo. Trochę czuję sie jakby to był w ogóle początek nowego roku i mam chęć na jakies ,,noworoczne" postanowienia:
1. Jeść regularnie ( co 3 godziny) 2.Planować posiłki i nie jesc przypadkowych ,,śmieci". Z punktem tym wiąże się noszenie do pracy pojemników z ,,żarełkiem". 3.Nie podjadać wieczorem (po 19ej). Wiadomo, od czasu do czasu musi byc ,,dyspensa" zwiazana z wyjsciami ,,na miasto". 4.Jeść to na co ma sie ochotę, ale w mniejszych ilościach 5. Chodzić, chodzic, chodzić!( z dalszymi próbami biegania)
Menu na dziś:
owsianka, brzoskwinia, garść winogron, 0,5 litra soku wielowarzywnego, 0,5 litra maslanki, sałatka z pomidorów, 2 jajka na twardo, 2 marchewki
Na to mam dziś ochotę :)
Udanego poniedziałku i duzych spadków życzę!:)
alesza
3 września 2012, 14:47Reorganizacja to zawsze kopalnia nowego świeżego entuzjazmu - widać go w Twoim wpisie :) Powodzenia :)