Witam.
Jak piszę ten wpis to podsumowałabym dzień całkiem miło.
Tylko pierwsze 2 godziny były katastrofą. Piszę tu o kłopotach związanych z dolegliwościami kobiecymi. Oj dawno tak nie miałam. Po pierwsze trzy dni temu niby się rozpoczęły i nagle znikły co mnie troszkę zaniepokoiło. Dzisiaj znowu się pojawił i to już na dobre. Wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie problemy w wc. Już nie miałam pomysłów co robić. Generalnie jestem wytrzymałą kobitką a były momenty, że już płakałam w kibelku. 2 godziny walki, tak bardzo bolało. Nie wiem co o tym myśleć. Poprosiłam rodziców o kupno olejku rycynowego, ale przeczytałam, że nie można go używać podczas pięknych dni.
No i najlepsze, że teraz wszystko jest OK. Taki bonus na rozpoczęcie dnia, aby nie było zbyt kolorowo.
Cały dzień byłam grzeczna.
Ćwiczenia wykonane (skalpel wyzwanie). Miałam werwę jak nigdy. To chyba dzięki wczorajszej przerwie. Może rzeczywiście powinna być pauza między ćwiczeniami.
Menu na dziś:
Śniadanie: jak zwykle bułka posmarowana serkiem smażonym, połowa z szynką wędzoną a połowa z pomidorem
II śniadanie: winogrono
Obiad: 2 kluski śląskie polane odrobiną sosu, resztki pierogów po małej (a dokładnie to w większości farsz - kapusta słodka z grzybami) + mizeria na jogurcie
Podwieczorek: zapewne maliny
Kolacja: 100g serka wiejskiego z cebulką
Oczywiście przed snem pół grapefruita. Ja go jem z białymi skórkami. Zwyczajnie kroję na miseczkę. Podobno taki jest najzdrowszy i już jestem przyzwyczajona.
Idę was troszkę poczytać.
Pozdrawiam.
NieidealnaG
13 sierpnia 2014, 08:35Dobrze , że w ciągu dnia poczułaś się na tyle lepiej, że mogłas poćwiczyć i dalej toczyć walkę z kg :)