nie lubię poniedziałków. tak generalnie, dla zasady, BO TAK ! - jakież to kobiece:)
siedzę w pracy i próbuję ogarnąć plan na najbliższy tydzień.. i ten żywieniowy i ten z własnym, średnio poukładanym życiem. Brakuje mi silnych emocji.. wulkanu w sercu, motyli w brzuchu, błysku w oku..EUFORII.. czuję się ostatnio kompletnie wyprana z uczuć. Większość rzeczy wykonuję mechanicznie poczynając od jedzenia a na spotkaniach towarzyskich i uśmiechu nr 7 włącznie [ 7 to jedna z moich ulubionych liczb więc często pojawia się w moim życiu.. w numerze bloku.. w tablicy rejestracyjnej, baaa nawet suma cyfr z mojej daty urodzenia daje 7;) ]. Mam nadzieję, że zbliżająca się wiosna przyniesie zmiany i da mi solidnego kopniaka w tyłek na rozruch :)
p.s cóż za ironia - dopiero od niedawna na diecie a dzisiaj co mamy? dzień pizzy.. a 12.02 tłusty czwartek. Ehh :)