Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
4/70
28 czerwca 2010
Po czwartym dniu biegania jestem obolała - boli mnie po prostu wszystko, włącznie z obtartą piętą. Ale w końcu czuję, że uaktywniam swoje mięśnie. Dzisiaj aktywności było dużo (jak na moje możliwości oczywiście): godzina intensywnego spaceru z Maluszkiem, pół godziny marszo - biegania i pół godziny ćwiczeń rozciągających. Do japki nic słodkiego nie wleciało. Na wagę na razie nie staję, zrobię to dopiero w piątek - po weekendowych harcach może czekać mnie rozczarowanie...
A teraz prysznic i jeszcze kilka kartek wiedźmina - tak długo opierałam się Sapkowskiemu, aż w końcu sięgnęłam po niego i popłynęłam... .
czerwonaporzeczka
29 czerwca 2010, 09:45Piękny dzień! Gratuluję zachowanej dietki i bardzo dużej aktywności! Tak trzymaj! :)
Zoozanna
29 czerwca 2010, 07:45O, pięknie, że biegasz. Wiesz, nie znam się na tym, ale teraz chyba z każdym dniem będzie łatwiej, więc życzę Ci wytrwałości, bo bieganie podobno działa cuda. A Spakowskim mnie zaintrygowałaś, bo też opieram mu się dzielnie od lat. Teraz się zastanawiam, czy nie spróbować. W zamian polecam Grobowiec Kate Mosse, jeśli nie czytałaś oczywiście. Też można popłynąć, choć w moim przypadku są to krótkie rejsy na brzegu snu, ze względu na brak czasu, niestety. Pozdrawiam cieplutko i trzymam kciuki za Twoje bieganko.