Miałam dzisiaj namiastkę Mazur w środkowej Anglii:-)
Było upalnie, błogo i troszeczkę niegrzecznie - kilka czekoladek ... . Dla przeciwwagi - dużo spacerowania, bo miejsce cudowne.
Bilans weekendu - jadłam niewiele, piłam hektolitry wody i ....dałam się pokonać ogromnej pokusie na słodycze. Chociaż pokusa to eufemizm jeśli chodzi o stan, który mnie ogarnął.
Nowy tydzień - nowe postanowienia. Na razie kazałam rodzinie zabrać wszystko co słodkie z zasięgu moich oczu i rąk.
Trzeci dzień biegania odhaczony! Mój syn nadal dzielnie mi towarzyszy - chyba oboje polubiliśmy te pół godziny ze sobą, również dla takich walorów terapeutycznych.. Podczas marszu mamy okazje rozmawiać ze sobą , tylko we dwoje.... . Biegamy wieczorem , kiedy Maluszek jest już w objęciach Morfeusza. To zdecydowanie lepsza pora dla mnie, niż nerwowe ranki, bo Maluszek ma różne pory budzenia. Mam kiepskie buty do biegania - natarłam sobie niestety piętę, więc mam spory dyskomfort. Muszę się wyrwać na zakupy i poszukać odpowiedniego obuwia, bo to jest podstawa. Z każdym dniem zapał do biegania rośnie...
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Marissa77
28 czerwca 2010, 13:19Tez mam w okolicy jeziorka i podobnie nazywam je 'namiastka Mazur':) A ja postanowilam ostatnio zaczac biegac jak dojde do 60 kg. Pozdrawiam!
naszybkospisane
28 czerwca 2010, 11:01to wazna inwestycja. nie ma co zalowac na specjalne biegowe, chociaz sa dosc drogie, ale lekkie i dobrze wyprofilowane, a do tego swietnie amortyzuja - 10x lepiej sie biega, a do tego latwiej :)
walia
28 czerwca 2010, 07:42mówisz i robisz! a buty to podstawa :) trzymam kciuki - ruszy Ci szybko waga w dół, o ile nie będziesz bilansowac wysiłku czekoladą :-P