I znowu cały tydzień minął. Nawet nie wiem kiedy... Od wczoraj siedzimy z Wikunią w domu bo znowu boli ją ucho. Była w przedszkolu całe 8 dni (tzn. 8 z weekendem więc de facto 6). Siedzimy w ogóle same bo nasz tatomąż znowu sobie wyjechał do Hiszpanii a my zostałyśmy sobie na gospodarstwie.Tak więc rano z chorym dzieckiem leciałyśmy odprowadzić Werkę do szkoły i potem z powrotem po nią po południu. Ale co zrobić - taki los matki Polki.
Od dwóch tygodni mam angielski. Przeskoczyłam jeden poziom i muszę przyznać, że nadal się denerwuje przed zajęciami. Choć już trochę mniej niż na początku. Nasza lektorka mówi szybciej niż nasz nativ speaker więc strasznie mi ciężko za nią nadarzyć... Jakos muszę sobie dać radę bo przecież nie odpuszczę! (jestem zodiakalnym bykiem!)
Jak tam Wasze ćwiczenia w te zimne i deszczowe dni? Ja się staram, żeby te 3 razy w tygodniu poćwiczyć choć muszę przyznać, jakoś mi tak motywacja spada... A ponieważ mam wyrzuty sumienia to idę ćwiczyć... Pozdrawiam Was gorąco i d następnego wpisu :)
Laurka1980
31 października 2018, 11:46Zdrówka dla młodej. Ja nie ćwiczę, nie mam czasu, ale dietka - idealnie !
Bidek
31 października 2018, 12:45dzięki już chyba zdrowsza- bo spiewa :)